Jeszcze w tym roku ZUS zaciągnie 4,6 mld zł kredytu, by zagwarantować wypłatę świadczeń społecznych – wynika z projektu ustawy budżetowej na 2010 r. Ale kondycja Funduszu Ubezpieczeń Społecznych szybko się nie poprawi. Fundusz w przyszłym roku ma otrzymać 37,9 mld zł dotacji z budżetu, ale zgodnie z planem rządu ma dostać 7,5 mld zł z Funduszu Rezerwy Demograficznej. „Rz” napisała o tym we wtorek.
– Taki zapis w projekcie budżetu nie oznacza automatycznego przekazania 7,5 mld zł z funduszu. Nie chcemy od razu zabrać 7,5 mld zł i najprawdopodobniej użyjemy tych pieniędzy w połowie roku – wyjaśnia „Rz” Michał Boni, szef doradców premiera Donalda Tuska. – Ale może się okazać, że dzięki ożywieniu gospodarki korzystanie z pieniędzy FRD nie jest potrzebne albo jest potrzebne tylko w jakiejś części. Wszystko zależy od sytuacji na rynku pracy i wpływów ze składek – dodaje Boni.
FRD istnieje od 2002 r., a jego środki mogą być wydawane wyłącznie do uzupełnienia niedoborów w systemie emerytalnym wynikających z przyczyn demograficznych. To jedyny fundusz ubezpieczeniowy, którym zarządza ZUS i którego środki inwestuje.
Do tego roku był zasilany przede wszystkim z części składek emerytalnych (0,35 proc. podstawy wymiaru składki, czyli kwoty wynagrodzenia, od którego obliczane są składki – red.), a od początku tego roku do funduszu wpływać ma 40 proc. środków uzyskanych z prywatyzacji. Teraz FRD dysponuje 6 mld zł aktywów, a gdyby rząd wykonał swój plan prywatyzacyjny, to do funduszu powinno trafić w ciągu dwóch lat ok. 10 mld zł.
Plan użycia środków z FRD budzi kontrowersje. – Podważam sens ekonomiczny takiego działania – zaznacza Wojciech Nagel, ekspert BCC i członek rady nadzorczej ZUS. Wyjaśnień domaga się Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych Lewiatan.