W przyszłym roku Fundusz Ubezpieczeń Społecznych poza składkami ubezpieczeniowymi otrzyma dodatkowo z budżetu państwa ok. 73 mld zł. To o kilka miliardów więcej niż w tym roku, bo rząd nie przewiduje spłaty wcześniejszych pożyczek.
Z projektu ustawy budżetowej na 2011 rok wynika, że nie tylko refundacja składek do otwartych funduszy emerytalnych (24 mld zł) jest główną przyczyną dziury w FUS. Pieniędzy ze składek nie wystarcza ani w funduszu emerytalnym, ani rentowym. W tym drugim niedobory wyniosą ok. 18 mld zł, i to pomimo zmniejszenia o jedną trzecią zasiłku pogrzebowego.
Tak ogromne wsparcie potrzebne jest, mimo że FUS nie ma problemów ze ściągalnością składek. Co więcej, w wysokości ściągniętych składek ubezpieczeniowych widać wyraźnie lepszą kondycję gospodarki. – Na koniec listopada mamy o 5,3 proc. więcej wpływów ze składek niż w zeszłym roku – mówi Mirosława Boryczka, wiceprezes ZUS odpowiedzialna za finanse.
Przewiduje, że także w przyszłym roku uda się osiągnąć prawie 6-proc. wzrost składek w porównaniu z tym rokiem. Tak założono w planie finansowym FUS i ustawie budżetowej. Jednak prezes Boryczka przypomina, że stan finansów w FUS jest bardzo wrażliwy na wysokość funduszu wynagrodzeń. – Wysokość składek zależy od liczby osób pracujących oraz wysokości ich zarobków - podkreśla.
Z projektu ustawy budżetowejwynika, że FUS w przyszłym roku dostanie też 3 mld w formie pożyczki. Dodatkowo wesprą go kolejne 4 mld zł z Funduszu Rezerwy Demograficznej. Pomimo zapewnienia ok. 68 mld zł dodatkowego wsparcia ZUS (zarządza FUS) podpisał też umowy kredytowe z siedmioma bankami komercyjnymi, dające mu, gdyby zaszła taka potrzeba, dostęp do linii kredytowych w wysokości 5 mld zł. Kredyty te są wynegocjowane na bardzo dobrych warunkach. Banki pobierać będą marże od 0,045 do 0,85 proc. To podobne warunki do tych, które minister finansów oferuje inwestorom kupującym 52-tygodniowe bony skarbowe.