– To właśnie niskie tempo wzrostu gospodarczego i niekorzystna z fiskalnego punktu widzenia struktura tego wzrostu, czyli słabość popytu krajowego, będzie wywierać istotną presję na stronę dochodową budżetu – uważa Marcin Mrowiec, główny ekonomista Pekao. – Szacujemy, że dochody budżetowe mogą być o ok. 20 mld zł niższe od zakładanych w budżecie, co zmusi resort finansów do oszczędności po stronie wydatkowej i zwiększenia deficytu wobec obecnych planów – dodaje. Jak wynika z analizy przygotowanej przez Pekao, dochody z VAT mogą się okazać niższe o 11,5 mld zł, z CIT – o 4,4 mld zł, z PIT – o 1,9 mld zł, a z tytułu opłat, grzywien, odsetek, itp. – o 1,3 mld zł. Ubytki na ten rok Mrowiec szacuje na 9,6 mld zł (wobec ustawy budżetowej).
Na razie jednak rząd poprawki do budżetu nie złożył, a Sejm zmierza do zakończenia prac nad jego projektem. Wczoraj Ruch Palikota zgłosił 5901 poprawek do budżetu, z których większość dotyczy odebrania 70 mln zł z funduszu kościelnego, z przeznaczeniem na zabiegi in vitro. Beata Szydło z PiS podkreślała, że rząd przygotował bańkę budżetową, która w przyszłym roku okaże się dla Polaków bardzo bolesna. – Ten budżet nie nadaje się w ogóle do poprawki – mówiła. I zapowiedziała, że PiS będzie głosował za jego odrzuceniem. Ryszard Zbrzyzny z SLD uznał z kolei, że projekt wygląda tak, jakby został napisany „w oparciu o fusy z ministerialnych kaw i karcianych wróżb". Dariusz Rosati z PO, przewodniczący Komisji Finansów Publicznych, przekonywał jednak, że budżet zapewnia dalszą konieczną konsolidację finansów publicznych, dba o wzrost gospodarczy i gwarantuje prawidłowe wykonywanie podstawowych funkcji państwa.
Dziś poselskimi poprawkami ma się zająć Komisja Finansów Publicznych, a już na środę zaplanowano trzecie, ostatnie głosowanie. W przygotowanym przez rząd budżecie dochody zostały zaplanowane na 299,4 mld zł, wydatki na 334,95 mld zł, a deficyt na 35,56 mld zł.
Krzysztof Rybiński, rektor uczelni Vistula
Budżet na 2013 rok oparty jest na absurdalnie optymistycznych założeniach. Dziura budżetowa będzie większa o 20 mld zł od tego co jest zapisane w obecnym projekcie. Wzrost PKB nie sięgnie 2 proc., będziemy mieli recesję. Nowelizacja budżetu jest więc konieczna. Pytanie, kiedy to nastąpi. Z punktu widzenia gospodarki najlepszym momentem byłoby przygotowanie od razu budżetu, który jest realny, tak by uniknąć zamieszania w połowie roku. Ale z punktu widzenia rządzących partii PO i PSL, które nie lubią podejmować niepopularnych decyzji, korzystniejsze będzie zapewne odsunięcie nowelizacji w czasie. Mamy powtórkę z 2009 r., gdy przez długie miesiące, przed wyborami rząd też trzymał Polaków w ułudzie.
Nieco mniejszy dług w III kwartale
Państwowy dług publiczny po III kw. tego roku spadł do 835,5 mld zł, czyli o 0,8 proc. w porównaniu do II kw. tego roku – podało wczoraj Ministerstwo Finansów. Od początku roku zadłużenie wzrosło o 2,5 proc., czyli o 20,1 mld zł. Dług krajowy sięgnął po III?kw. 577,7 mld zł (wzrost od końca ub. r. o 3,7 proc.), a dług zagraniczny to 257,8 mld zł (spadek o 0,2 proc.). Udział długu zagranicznego wyniósł 30,9 proc. (wobec 31,7 proc. na koniec grudnia 2011 r.). Dług liczony według unijnej metodoligii wyniósł 883,796 mld zł. Jak wynika z szacunków „Rz", w stosunku do PKB zadłużenie Polski (wedle krajowej metodologii) wyniosło nieco poniżej 53 proc. I na razie nic nie wskazuje na to, by na koniec roku miało wzrosnąć powyżej 55 proc. PKB, czyli przekroczyć ustawowy II próg ostrożnościowy. Najgorsze scanariusze kreślone przez ekonomistów mówią o 54 proc., a minister finansów Jacek Rostowski – o ok. 53 proc. PKB. Tymczasem w Sejmie trwają intesywne prace nad nową metodą wyliczania długu w szczególnych okolicznościach, czyli właśnie przy przekroczeniu progów ostrożnościowych. Proponowany mechanizm zakłada, że wówczas zadłużenie będzie przeliczane na złote także po kursie średniorocznym oraz pomniejszane o prefinansowanie przyszłorocznych potrzeb budżetowych. Rząd chce, by w ten sposób policzyć dług już za 2012 r. Niewiele to jednak zmieni, zadłużenie może się zmniejszyć o ok. 1,5-2 pkt. proc. wobec PKB, ale i tak pozostanie wyższe od I progu ostrożnościowego (50 proc. PKB), a niższy od II progu (55 proc. PKB).