Według najnowszych badań opublikowanych przez Edgara Feige'a, ekonomistę z University of Wisconsin-Madison oraz profesora Friedricha Schneidera z uniwersytetu Keplera w austriackim Linzu wartość "podziemnego" PKB była w ubiegłym roku dwukrotnie wyższa niż w 2009 roku i stanowiła około 8 proc. oficjalnego produktu krajowego brutto.

Zjawisko pracy na czarno dotyczy nie tylko nielegalnych imigrantów. Na trudnym rynku zatrudnienia wielu Amerykanów zgadza się na pracę bez "papierów", aby znaleźć jakiekolwiek płatne zajęcie. - Zwykle podziemne gospodarki funkcjonują w takich miejscach jak Brazylia, czy południowa Europa, ale przy obecnej sytuacji na rynku pracy i niepewności sytuacji gospodarczej pojawienie się tego zjawiska w USA nie jest zaskoczeniem - uważa Laura Gonzalez, profesor finansów na nowojorskim Fordham University. Ale większość zarobionych w ten sposób pieniędzy ląduje w sklepowych kasach zwiększając wskaźniki konsumpcji, co z kolei ratuje na krótką metę gospodarkę - dodaje.

Ekonomiści zwracają uwagę, że szara strefa jest niekoniecznie związana z działalnością przestępczą, np. przemytem narkotyków. Na czarno pracują gosposie domowe, nianie do dzieci, pracownicy budowlani, konserwatorzy zieleni, a nawet tacy specjaliści od high-tech, jak projektanci stron internetowych. Poza oficjalnym obiegiem często koncertują też lokalne kapele. Dość powszechnym zjawiskiem jest również wypłacanie pod stołem części wynagrodzenia. Dodatkowym czynnikiem ryzyka zniechęcającym do legalnego zatrudnienia są przygotowywane w Kongresie zmiany w prawi imigracyjnym oraz wchodząca w życie reforma systemu ubezpieczeń zdrowotnych (Obamacare).

Negatywnym skutkiem funkcjonowania szarej strefy są straty dla budżetów różnych szczebli z powodu nieodprowadzonych podatków. Sam federalny urząd skarbowy (IRS) szacował je w ubiegłym roku na 500 miliardów dolarów, podczas gdy w 2001 roku wyniosły one w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze 384 miliardy dol. W długofalowej perspektywie przekłada się to na niższe emerytury oraz brak ubezpieczeń społecznych. - Szukającym legalnej pracy kończy się cierpliwość, przejścia do szarej strefy, więc nie mogą dziwić. Pokazuje to jednak rzeczywisty stan naszej gospodarki i jednocześnie wskazuje na konieczność poprawy jej funkcjonowania - ocenia prof. Gonzalez w wywiadzie dla "USA Today".

Tomasz Deptuła z Nowego Jorku