Minister finansów Paweł Szałamacha zawiesił we wtorek obowiązujący od 1 września podatek od sprzedaży detalicznej w obecnej formule. Oznacza to, że właściciele sklepów na razie nie muszą odprowadzać zakwestionowanej dzień wcześniej przez Komisję Europejską daniny.
Na razie, bo minister zapowiedział już, że od stycznia 2017 r. zostanie wprowadzony „podatek opodatkowujący handel wielkopowierzchniowy" według innej formuły. Szczegółów nie przedstawił. Zźnieoficjalnych informacji wynika jednak, że zamiast obecnego progresywnego może to być podatek liniowy 0,6–0,8 proc. z pewną kwotą wolną.
Zadanie nie jest jednak proste. By przekonać KE, że podatek nie stanowi niedozwolonej pomocy publicznej dla części sieci handlowych, musiałby być on powszechny. Powinien więc obejmować jak największą liczbę sklepów w tym te mniejsze stanowiących własność polskiego kapitału.
– Wprowadzenie stawki liniowej podatku od sprzedaży oznaczać będzie rezygnację z wielokrotnie podnoszonego argumentu na rzecz wyrównywania szans między sieciami zagranicznymi a polskimi. Zostanie wyłącznie cel fiskalny – uważa Maciej Ptaszyński z Polskiej Izby Handlu.
Powszechność podatku wydaje się warunkiem koniecznym. – Zastrzeżenia KE do obecnego podatku w gruncie rzeczy sprowadzały się do zbyt wysokiej kwoty wolnej – mówi Stefan Majerowski z firmy doradczej EY. – Faktycznie zwolnione z podatku były podmioty o przychodach do 17 mln zł na miesiąc, co powodowało, że daninę miało płacić ok. 200 podmiotów. Jak uznała KE, taki próg oznacza, że to podatek tylko dla wybranych. Przed argumentem niedozwolonej pomocy rząd może uciec, tylko jeśli opodatkowana zostanie większość sklepów, i to równo. Co ciekawe, w UE są kraje, które mają daninę od sklepów, i Bruksela nie zgłasza zastrzeżeń. – We Francji podatek obejmuje podmioty, które działają na powierzchni powyżej 400 mkw. i mają powyżej 460 tys. euro obrotów – mówi Mieczysław Gonta, partner w PwC. – Gdyby w Polsce kwota wolna wynosiła 2 mln zł rocznie, to większość handlu detalicznego zostałaby opodatkowana. Być może KE by to zaakceptowała. Tylko czy zaakceptowałby to polski rynek? – pyta Gonta.