Według GUS po siedmiu miesiącach br. produkcja budowlano-montażowa wzrosła o prawie 11 proc., w samym lipcu o ponad 4 proc., choć ekonomiści oczekiwali ponad 6 proc. – Dane na papierze wyglądają jeszcze całkiem przyzwoicie, budownictwo wciąż utrzymuje dodatnią dynamikę, ale to taka branża, gdzie zjawiska obserwowane teraz na statystyki przekładają się z kilkumiesięcznym opóźnieniem – powiedział w programie „Prosto z Parkietu” Szymon Jungiewicz, szef zespołu analiz rynku budowlanego w firmie PMR.

– W I półroczu mieliśmy do czynienia jeszcze z bardzo silnym rynkiem, spodziewamy się wyraźnie słabszej II połowy. W wariancie bazowym uznajemy, że rynek urośnie nominalnie o około 6 proc., a realnie będzie to 5–6-proc. spadek. Biorąc pod uwagę wszystkie informacje, które ostatnio do nas dopływają – np. o zawirowaniach na rynku surowców energetycznych, o spodziewanych podwyżkach cen nośników energii jesienią, słabe dane o nowych inwestycjach mieszkaniowych – skłonni jesteśmy prognozować wariant bardziej pesymistyczny. Tu spadki mogą być nieco głębsze, sięgające realnie 10 proc. w tym roku, a w 2023 r. najbardziej prawdopodobny przedział to 15–20 proc. – dodał.