Giełda chcąc uniknąć nadmiernego karania małych firm wydobywczych, aby korzystały na tym wielkie w rodzaju Glencore zapowiedziała, że nie obejmie przyspieszoną kontrolą kobaltu i cyny. Pierwszy metal jest najważniejszym składnikiem baterii do pojazdów elektrycznych, a wydobywają go małe rzemieślnicze firmy głównie w Demokratycznej Republice Konga, gdzie nie istnieje ostra kontrola łańcuchów dostaw.
- Działania wobec firm wydobywających kobalt i cynę zajmą nam więcej czasu, bo damy im dłuższy okres na dostosowanie się — wyjaśnił prezes LME, Matt Chamberlain podczas telekonferencji dla dziennikarzy. Najnowsza propozycja jest najdonioślejszą z podejmowanych dotąd przez zarząd giełdy, największego na świecie rynku metali do użytku przemysłowego. Ma doprowadzić do oczyszczenia światowych łańcuchów dostaw i oznacza zmianę podejścia od tradycyjnej roli giełdy, która wymagała dotąd od jej dostawców dotrzymywania jedynie norm hutnictwa metali.
„Światowi odbiorcy słusznie domagają się działań w zakresie odpowiedzialnego zaopatrywania się i nasz przemysł musi tego słuchać” — cytuje Reuter komunikat Chamberlaina.
Zgodnie z nowymi regułami, wszystkie marki notowane na LME muszą do końca 2020 r. dokonać „ostrzegawczej oceny” (Red Flag assessment) na podstawie wytycznych OECD. Mając te ustalenia giełda LME przeprowadzi do 2022 r. kontrole w firmach uznanych za podwyższonego ryzyka pod kątem usunięcia ich z giełdy, o ile nie dostosują się do wymogów odpowiedzialnego zaopatrywania się.
W dokumencie o charakterze konsultacji z października LME stwierdziła, że chce zakazać notowania takich firm kobaltowych, które handlowały tym metalem po znacznie niższych cenach od zebranych w publikacji handlowej Fastmarkets MB. Wynikało to z obaw, że do stosowania rabatów doszło, bo niektórzy dostawcy kobaltu na giełdę mogli zatrudniać dzieci przy jego wydobywaniu. LME oświadczyła teraz, że dostawcy zostaną zmuszeni do publikowania od 2024 r. pełnych informacji o swych łańcuchach dostaw.