Choć w 2018 r. wykorzystanie kolei w porównaniu z rokiem poprzednim wzrosło – według Urzędu Transportu Kolejowego (UTK) liczba pasażerów zwiększyła się z 303,6 do 310,3 mln – dalej mocno odstajemy od średniej europejskiej, wynoszącej 20 przejazdów rocznie. – Francuz wsiada do pociągu prawie 21 razy w roku, Niemiec – 35, a Szwajcar 69 razy do roku korzysta z usług kolei – informuje Ignacy Góra, prezes UTK. Według sporządzonego przez ten urząd raportu, jedynie województwo pomorskie sięga europejskiego poziomu: wskaźnik wykorzystania kolei wynosił tam w ub. roku 24,8. Na drugim miejscu znalazło się województwo małopolskie, którego mieszkańcy korzystali z kolei średnio 18,2 razy. Kolejne województwa – dolnośląskie oraz wielkopolskie – z wynikiem odpowiednio 9,4 oraz 8,4 uplasowały się już daleko za czołówką.
Najniższy poziom wykorzystania kolei od lat odnotowywany jest we wschodnich województwach. Mieszkańcy Podlasia wsiadają do pociągu średnio 1,9 razy w roku, podobnie jak mieszkańcy województwa lubelskiego. Na Podkarpaciu wynik jest tylko minimalnie lepszy – dwa przejazdy rocznie. Powodem jest słabo rozwinięta infrastruktura czy mała dostępność połączeń kolejowych. – Regiony te charakteryzują się również mniejszą gęstością zatrudnienia – podaje UTK. W sumie frekwencją mniejszą od średniej charakteryzuje się aż 12 województw.
Na atrakcyjność kolei nie przekłada się gęstość linii kolejowych. Okazuje się, że największa jest w województwie śląskim (15,8 km linii na 100 km kw.), jednak jego mieszkańcy wsiadają do pociągu średnio pięć razy w roku.
Do wielu miejscowości o dużym znaczeniu dla regionu wciąż nie ma możliwości dojazdu pociągiem lub dostęp do kolei jest ograniczony. – Tak jest m.in. w przypadku Piekar Śląskich, Siemianowic Śląskich, Bełchatowa, Bielawy, Lubina, Łomży, Mielca czy Sandomierza – podaje UTK.