Shelley Luther wznowiła działalność w kwietniu pomimo ogólnostanowego zakazu związanego z pandemią COVID-19. Jednak zamiast zastosować się do postanowienia sądu Luther postanowiła podrzeć nakaz w obecności telewizyjnych kamer oraz na oczach osób protestujących przeciwko zasadom społecznej izolacji i zamrożenia gospodarki. Została za to zatrzymana i doprowadzona przed sędziego, który skazał ją na tydzień więzienia i dodatkowo ukarał grzywną 500 dolarów za każdy dzień otwarcia salonu, który będzie mógł legalnie wznowić swoją działalność 8 maja.
Adwokat Shelley Luther zapowiedział odwołanie od wyroku, który Luther uznała za niesprawiedliwy. Kobieta wyjaśniła przed sądem, że nie może pozwolić sobie na zamknięcie zakładu, ponieważ ma do wykarmienia rodzinę. Nie zgodziła się też na złagodzenie kary, które oferował sędzia w zamian za przyznanie się, że jej działania były "samolubne". Zapowiedziała, ze nie zamierza zamknąć zakładu także ze względu na swoich pracowników, którzy też mają dzieci i rodziny do utrzymania.
Shelley Luther stała się symbolem walki o powrót do normalności dla wszystkich tych, którzy w USA nie zgadzają się z przymusowym lockdownem. Powstała nawet specjalna strona crowfundingowa, gdzie zbierane są pieniądze na pomoc Luther. Udało się już zebrać ponad 150 tys. dolarów.
W obronie właścicielki salonu wystąpiła nawet gubernator Teksasu Greg Abbott, który wprowadził przymusowy lockdown biznesu, tłumacząc, że kara więzienia jest zbyt surowa i powinna być zawsze ostatecznością w takich sprawach jak ta - informuje CNN.