Ostatnio to bowiem właśnie z tej broni coraz częściej mierzą i wypalają do swych konkurentów Rosjanie. Czynią to bez skrupułów, gdyż czują się bezkarni – w przeciwieństwie do broni ABC żadna międzynarodowa konwencja nie zakazuje bowiem na razie stosowania broni E. „Ekspansja NATO na wschód jest niczym wobec ekspansji Gazpromu i Łukoilu na zachód” – takie żarty bawią dziś Rosjan. Wstrzymywanie dostaw gazu na Białoruś, na Ukrainę i do Gruzji, wstrzymywanie dostaw ropy naftowej na Litwę po sprzedaniu Orlenowi rafinerii w Możejkach – to kolejne bitwy w zimnej wojnie, w której Rosjanie wykorzystują broń energetycznego rażenia. Znacznie bardziej zaawansowaną techniką prowadzenia tej batalii jest przejmowanie narodowych rynków gazu i ropy – gazociągów, naftociągów, rafinerii i stacji benzynowych w krajach, które Rosjanie chcą energetycznie od siebie uzależnić. Z czym się zresztą specjalnie nie kryją, na przykład w dokumencie „Strategia energetyczna Federacji Rosyjskiej do roku 2020”.

Do prób przejęcia przez Rosjan sieci polskich gazociągów, rafinerii i Naftoportu dochodziło zarówno w latach 90., jak też po roku 2000, co ponad wszelką wątpliwość ustalono dzięki sejmowej komisji śledczej badającej aferę Orlenu. Jak łatwo było przewidzieć – a potwierdza to notatka ABW, o której istnieniu dowiedzieli się dziennikarze „Rz” – Rosjanie nie ustają w swych wysiłkach. ABW ostrzega przed groźbą wrogiego przejęcia przez Rosjan Orlenu, którego aż 60 proc. akcji to walory rozproszone, stosunkowo łatwe do skupienia na giełdzie. O tym, że im mniej państwa w gospodarce, tym lepiej, wiadomo od dawna. Ale równie długo wiadomo, że państwo powinno zachować kontrolę nad kluczowymi sektorami gospodarki, wykorzystując w tym celu wszystkie przewidziane przez prawo środki. Jedynie taka strategia pozwoli nam nadal się cieszyć nie tylko niedawno uwolnionym Orłem, ale też wolnym Orlenem.