W budżecie państwa na ten i przyszły rok zagwarantowane są pieniądze tylko na oddłużenie przewozów regionalnych (2 mld zł), które wbrew obiegowej opinii nie powstały w większości na skutek przewinień kolejarzy. Z tego powodu od lat popierałem konieczność uregulowania tego problemu z państwowej kasy. Wyciąganiu ręki PKP po wspomniane 6 mld mówię jednak stanowcze nie. Dlaczego?
Kolej sama musi się postarać o spłatę większej części zadłużenia. Nie jest na straconej pozycji, bo ma coś bardzo cennego. Nieruchomości położone w atrakcyjnych miejscach. Rozległe tereny niemal w centrach miast, które zieją grozą krajobrazu księżycowego, zamiast tętnić życiem np. osiedli mieszkaniowych. Tak jest choćby w Warszawie, gdzie na Odolanach wypełnionych torowiskami i budynkami technicznymi PKP jest dużo obszarów niezagospodarowanych.
Kolej musi zakończyć wreszcie trwającą już siedem lat procedurę wyposażania spółek w majątek potrzebny do ich prawidłowego funkcjonowania. Często jest to trudne z powodu nieuregulowanego stanu prawnego, zastawów i zajętych hipotek. Ale nie niewykonalne! W posiadaniu PKP jest ok. 105 tys. ha gruntów Uregulowany stan prawny ma jakieś 80 proc. Jak się szacuje, nawet 20 proc. tych terenów jest kolei zbędnych i mogłoby zostać sprzedanych. Wartość, biorąc pod uwagę aktualne tendencje na rynku nieruchomości, można śmiało określić na 3 mld zł. Nieźle. Połowa długu mogłaby więc zostać spłacona. Tymczasem średnio rocznie kolej sprzedawała komercyjnie majątek za ok. 40 mln zł.
PKP, znając miłość Polaków do oferowanych przez nie nowoczesnych i mknących z zawrotną prędkością pociągów oraz pachnących czystością dworców, postanowiły być jeszcze bliżej obywatela i budować dla niego mieszkania. Zamiast sprzedawać grunty, wchodzą w spółki z firmami deweloperskimi. Już nawet nie napiszę o zdziwieniu, że wybór firmy do budowy osiedla na wspomnianych Odolanach, gdzie wnoszony grunt kolejowy wart jest przynajmniej 500 mln zł, nastąpił bez przetargu. Podobno eksperyment. Proponuję nie przeprowadzać równocześnie eksperymentu na pasażerach i zadbać np. o papier w toalecie pociągu. Dobrze też byłoby zająć się na serio Dworcem Centralnym.
Niech każdy zajmie się tym, na czym się zna. Kolej niech więc wozi. Budowę mieszkań zostawmy fachowcom. Chyba że obrastanie w kolejne spółeczki – tym razem mieszkaniowe – ma być gwarancją dla coraz bardziej zbędnej centrali PKP na trwanie na wieki wieków.