Tak terminal, jak rurociąg i rafineria w Możejkach należą do Orlenu. Jak wyjaśnił „Rz” prezes PKN Piotr Kownacki, doszło do uszkodzenia ropociągu, a plama ropy zajęła powierzchnię około 50 metrów kwadratowych. – Udało nam się ją szybko usunąć. Było to ok. 400 kg ropy - mówił „Rz”wieczorem prezes Piotr Kownacki.

– Dokładnej ilości ropy, która zanieczyściła morze, jeszcze nie ustalono, ale zakładamy, że nie było jej dużo – tłumaczył agencji Interfax rzecznik Mazeikiu Nafta Jacek Komara. Trudno zatem ocenić, ile będą kosztować te prace.

Prezes Kownacki przyznał, że wyciek spowodował zatrzymanie pracy terminalu w Butyndze, który jest jedyną drogą dostaw ropy do zakładu w Możejkach. – To uszkodzenie nie ma dla pracy rafinerii żadnego znaczenia, firma posiada bowiem zapasy ropy – zapewniał szef Orlenu. – Zdarza się bowiem, że z powodu złej pogody przeładunek w terminalu wstrzymany jest nawet na kilka dni. Rafineria w Możejkach ma zmagazynowaną ropę w zbiornikach na terenie zakładu oraz w Butyndze. Wystarczą one przynajmniej na kilkanaście dni.

Teraz dostawy do Możejek mają szczególne znaczenie, bo potrzebuje więcej surowca do niż w ubiegłym roku. Zakończyły się już wszystkie parce remontowe i modernizacyjne, odbudowano jedną z kluczowych instalacji, zniszczoną w pożarze w październiku 2006r. Od kilku dni rafineria przerabia więc tyle ropy, co przed wypadkiem. Może rocznie wykorzystywać do 10 mln ton surowca.

Szef Orlenu uważa, że uszkodzenie rurociągu i wyciek ropy nastąpił przypadkowo. PKN jest właścicielem rafinerii od grudnia 2006 r.