Coraz częściej słychać głosy o przesunięciu daty wejścia w życie przepisów o obowiązkowych polisach dla rolników. Ubezpieczyciele dyskutują z Ministerstwem Rolnictwa. Przygotowywana jest nowela uchwalonej w ubiegłym roku ustawy o ubezpieczeniach upraw rolnych.
Przedstawiciele towarzystw chcą m.in., by rolnik mógł się ubezpieczyć od skutków jednego żywiołu, a nie – jak przewidują przepisy – aż pięciu: powodzi, suszy, gradu, ujemnych skutków przezimowania oraz przymrozków wiosennych. – Nie wszystkie te ryzyka są rolnikom potrzebne, a tylko niepotrzebnie podwyższają cenę polisy – tłumaczy Andrzej Janc, wicedyrektor ds. ubezpieczeń rolnych w Concordii. Jako przykłady podaje bezsens ubezpieczania upraw od powodzi w Wielkopolsce czy kukurydzy od ujemnych skutków przezimowania.
Uchwalona w ubiegłym roku ustawa o ubezpieczeniach upraw rolnych i zwierząt gospodarskich nakazuje rolnikom od 1 lipca 2008 roku ubezpieczenie co najmniej połowy areału swoich upraw od szkód spowodowanych wspomnianymi żywiołami. Za brak obowiązkowej polisy grozi im kara 50 euro.
Państwo będzie zachęcać rolników do zakupu ubezpieczeń, płacąc za nich połowę składek. W tegorocznym budżecie na te dopłaty zarezerwowane jest 545 mln złotych. Za dwa lata we wszystkich krajach Unii wchodzi w życie dyrektywa zezwalająca na wypłatę przez państwo zapomóg z powodu suszy czy powodzi tylko tym rolnikom, którzy wcześniej ubezpieczyli swoje uprawy. Dopłaty będą możliwe już tylko do ubezpieczeniowych składek.
Jednak ubezpieczyciele są niezadowoleni z ustalania cen nowych polis przez urzędników i chcą również ich uwolnienia. Dziś wysokość polis dla upraw, takich jak zboża, kukurydza, buraki, urzędnicy ustalili na 3,5 procent kwoty, na jaką uprawa została ubezpieczona, a dla np. rzepaku, owoców, warzyw na 5 procent.