Formalnie PGNiG jako spółka giełdowa powinna być nastawiona na maksymalizację zysków, bo zysk to wysoka dywidenda dla akcjonariuszy. Tyle tylko, że głównym akcjonariuszem pozostaje Skarb Państwa, który w ostatnich latach nawet nie odbiera dywidendy w gotówce, tylko w postaci majątku i przekazuje go do innej - wyłącznie państwowej firmy. Pomimo narzekań na zbyt niskie ceny gazu 2007 rok PGNiG zakończy najpewniej rekordowym zyskiem. A jeszcze w połowie ubiegłego roku firma domagała się zgody na podwyżki, przekonując,że handel gazem przynosi jej straty. Może więc i w tym roku zamiast strat zobaczymy zyski.

PGNiG tradycyjnie chce, byśmy wszyscy ponosili koszty proporcjonalne do wzrostu cen sprowadzanego z zagranicy drogiego gazu. Ale jakby zapominał o tym, że w każdym kraju, który ma własne zasoby – to one powinny niwelować skutki wzrostu cen importowanego surowca. Przez lata w Wielkiej Brytanii, w której "wszystko jest na gaz", ceny nie rosły, bo gwałtownie zwiększano krajowe wydobycie. Polska nie bierze przykładu z Brytyjczyków. Eksploatujemy własne złoża, ale nie ograniczamy podwyżek cen.

Inny argument, którego zwykle używa PGNiG, to taki, że sprzedawany w Polsce gaz jest tani. Formalnie w statystykach unijnych polskie ceny gazu nie wypadają źle – plasują nasz kraj poniżej średniej. Ale dla nikogo nie ulega wątpliwości istotna różnica między siłą nabywczą Polaków a Francuzów czy Niemców.

Skomentuj na blog.rp.pl