Parlament Europejski przygniatającą większością głosów przyjął wczoraj raport polskiego eurodeputowanego o groźnych konsekwencjach inwestycji spółki Nord Stream na dnie Morza Bałtyckiego. Dokument nie jest prawnie wiążący, ale ma znaczenie polityczne. – Można oczywiście głos Parlamentu Europejskiego zlekceważyć. Ale czy politycznie można sobie na to pozwolić? – mówił „Rz” Marcin Libicki z PiS, autor raportu.

W ostatecznym głosowaniu przyjęto poprawki, które nieco złagodziły wymowę dokumentu. Usunięto zapis mówiący o konieczności uzyskania zgody na jego budowę od państw przybrzeżnych. Ale zdaniem autora istota została zachowana. Parlament Europejski wyraził zaniepokojenie możliwymi ekologicznymi szkodami spowodowanymi przez inwestycję i wezwał inwestorów do przygotowania oceny wpływu na środowisko w porozumieniu ze wszystkimi krajami leżącymi nad Bałtykiem, przy planowanej trasie gazociągu. Również z tymi, przez których wody terytorialne rura nie będzie przechodzić, jak Polska. Parlament zaapelował także do Komisji Europejskiej o przygotowanie niezależnego raportu ekologicznego.

Nie wiadomo, czy Bruksela na ten apel odpowie. Obecny podczas debaty Stawros Dimas, unijny komisarz ochrony środowiska, przypomniał, że gazociąg północy jest inwestycją strategiczną i popieraną przez UE, bo zapewni kolejny kanał przesyłu cennego surowca. Ekologicznie na razie trudno coś inwestorom zarzucić. – Komisja może interweniować dopiero, gdy inwestycja będzie naruszała prawo międzynarodowe lub unijne. Na razie nic na to nie wskazuje – mówił Dimas.

Celem parlamentarnego raportu było wskazanie niezbadanych do dziś zagrożeń ekologicznych. Na dnie Bałtyku spoczywają pozostałości z II wojny światowej, które – naruszone – mogą zatruć morze. Nord Stream, spółka rosyjskiego Gazpromu i niemieckich firm E.ON oraz BASF, musi przygotować ocenę ekologiczną inwestycji, na podstawie której kraje zainteresowane, czyli Niemcy, Dania, Szwecja i Finlandia, wydadzą ewentualną zgodę na budowę gazociągu. Przy okazji debaty w PE pojawiły się również argumenty polityczne. Posłowie, szczególnie z Polski i krajów bałtyckich, wskazywali na brak solidarności energetycznej w UE. Wytykali też Niemcom i Rosji zawarcie porozumienia ponad głowami innych państw UE.

metrów sześciennych gazu rocznie ma na początek płynąć do Europy Zachodniej gazociągiem północnym