W samym wrześniu, licząc rok do roku, europejski rynek skurczył się o 8,2 proc. — Europejczycy nie wrócą do salonów samochodowych, póki nie wróci optymizm konsumencki — komentuje Marek Konieczny, prezes Polskiej Izby Motoryzacyjnej Consulting.
Właśnie brak optymizmu jest najważniejszym powodem takich spadków sprzedaży. Ważniejszym, niż rosnące stopy procentowe, a co za tym idzie kredyty, za które na Zachodzie kupowana jest większość samochodów.
Ludzie teraz martwią się o zabezpieczenie swojej sytuacji finansowej, a nie wymianę pojazdu — dodaje. Zdaniem Koniecznego, w całym roku spadek rejestracji nowych samochodów osobowych w Europie sięgnie 8-9 proc. Liderem wrześniowych spadków na naszym kontynencie są: Islandia (-47,6 proc.), Łotwa (-45,9), Irlandia (-40,7) oraz Hiszpania (-32,2).
Spośród największych państw najlepiej radzi sobie Francja. Tam, we wrześniu, rynek urósł o 8,4 proc. W Niemczech był spadek o 1,5 proc., we Włoszech o 5,5 proc., a Wielkiej Brytanii aż o 21,2 proc. Wśród marek, które w Europie najbardziej cierpią na spowolnieniu sprzedaży są: Alfa Romeo, Land Rover, Lexus i Saab.
Najlepiej radzą sobie Nissan (+16,7 proc.) oraz Jaguar (+15,8 proc.). Powodów do narzekania nie mają także producenci małych pojazdów: Smart (+15,7 proc.) i Mini (+8,8 proc.) oraz należącej do Renault tańszej marki Dacia (+11,1 proc.). W Polsce wciąż mamy jeszcze wzrost rynku. Z danych ACEA wynika, że w ciągu dziewięciu miesięcy tego roku zarejestrowano ponad 235,7 tys. nowych aut osobowych. To o 8,8 proc. więcej niż rok wcześniej. Co istotne, po spadkach sprzedaży w lipcu i sierpniu wrzesień przyniósł polskim dilerom lekki wzrost - o 1,8 proc.