MON chce zamówić nie tylko same maszyny – które kosztują od 20 do 50 mln dolarów za sztukę – ale też niezwykle kosztowny zestaw komputerowych urządzeń treningowych: trenażerów i symulatorów, a także oprogramowanie. Koszt całości może sięgać nawet miliarda dolarów. – To duży wysiłek państwa, ale inwestycja jest niezbędna, jeśli chcemy w kraju przygotowywać pilotów jastrzębi – mówi mjr Marcin Rogus, rzecznik Sił Powietrznych.
Używane dotąd konstruowane w latach 60. szkoleniowe odrzutowce TS-11 Iskra są przestarzałe, ich wycofywanie ze służby ma się zakończyć do 2013 roku. W tym samym okresie należałoby szkoleniową flotę Sił Powietrznych oprzeć na nowych samolotach.
Polskich pilotów już od dawna namawia do współpracy BAE Systems, brytyjski producent zmodernizowanych hawków Mark 128. Aż 66 sztuk najnowszej wersji tych samolotów kupiły ostatnio Indie. Hindusi mieli montować część szkolnych maszyn u siebie, ale ostatnio sygnalizowali, że nie są do końca zadowoleni ze współpracy z BAE Systems.
Własny samolot już wielokrotnie proponowali także Polsce Czesi. W zakładach Aero Vodochody pod Pragą wyprodukowano kilkadziesiąt samolotów L-159 Alca. Część tych małych odrzutowców służy w Czeskich Siłach Powietrznych, ale większość nowych maszyn czeka wciąż w magazynach na doposażenie i zagranicznego nabywcę.
Nie jest tajemnicą, iż naszym pilotom od dawna podoba się też najnowszy produkt Korean Aerospace Industries – tworzony z udziałem Lockheed Martin odrzutowiec T-50 Golden Eagle. Jego konstrukcja była wzorowana na F-16, a wyposażenie zaprojektowano tak, by odpowiadało potrzebom przyszłych pilotów jastrzębi. – Koreańczycy budowali samolot z myślą o potężnej flocie własnych F-16, liczą też nadal na podbój amerykańskiego rynku i zamówienia US Air Force – mówi Bartosz Głowacki, ekspert lotniczy ze Skrzydlatej Polski.