Może tego nie widać po wynikach sprzedaży aut nowych, ale za to zwiększył się import pojazdów używanych. Wystarczy spojrzeć na polskie drogi – mówi prezes Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar Wojciech Drzewiecki.
Tom Lane, wiceprezes Nissan Motor Co., powiedział "Rz", że w Japonii jeździ kabrioletem nawet w zimie. – Włączam ogrzewanie i jest super – przekonuje. – Dzięki temu odkryłem, gdzie jest piekarnia. Kiedy dach jest odsłonięty, czuje się wszystkie zapachy.
Według danych Samaru najwięcej takich samochodów w ciągu ostatnich siedmiu lat dilerzy sprzedali w 2007 roku – 753 sztuki. A i teraz ten segment aut w Polsce specjalnie nie ucierpiał. Polacy polubili kabriolety. W przeszłości nabywcami tych aut byli wyłącznie klienci z nabitymi portfelami. Kupowali luksusowe bmw, audi, saaby kosztujące powyżej 200 tys. zł. Potem pojawiły się małe renault, peugeoty, ople, o dwie trzecie tańsze. Dziś niemal każdy producent stara się zaoferować auta ze składanym dachem.
Jeszcze w ubiegłym roku przebojem był na polskim rynku renault megane cabrio (używany kosztuje dziś ok. 40 tys. zł). Trzy miesiące temu jego produkcja została zakończona. W przypadku BMW najlepiej sprzedającym się modelem bez dachu jest seria 3 cabrio. Jego cena zaczyna się od 174 tys. zł, w pierwszym półroczu znalazł 53 nabywców.
W salonie Lexusa na warszawskiej Woli klientka kupiła najnowszy przebój marki IS 250 C po obejrzeniu pojazdu jedynie na zdjęciach. – Mamy go w ofercie dopiero od tygodnia – mówi doradca handlowy Zbigniew Karolkiewicz. Choć ta 200-konna maszyna pokazana jesienią 2008 na targach w Paryżu robi furorę. Japońska fabryka zwiększyła produkcję do 1200 sztuk miesięcznie i nie nadąża za popytem. Cena wyjściowa w Europie to ok. 38 tys. euro. Ale za sprowadzoną z Niemiec micrę cc trzeba zapłacić ok 55 tys. zł.