W tym roku MTU kosztem 50 mln euro uruchomił pod Rzeszowem fabrykę napędów samolotowych. Chwali polskich konstruktorów i zarabia na tańszej produkcji.
– Tam, gdzie przychodzi MTU, za chwilę ciągną wszyscy, którym zależy na rozwijaniu wysokich technologii – cieszy się Marek Bujny, wiceprezes Doliny Lotniczej i właściciel prywatnej spółki Ultratech, która robi części m.in. do boeingów.
Podkarpacki lotniczy klaster to dziś 75 spółek zatrudniających 21 tysięcy osób. W zeszłym roku obroty firm produkujących niemal wyłącznie na eksport sięgnęły miliarda dolarów. – W 2009 r. przychody technologicznych spółek nie powinny być niższe. Spadek zamówień odczuli przede wszystkim producenci części do małych, korporacyjnych samolotów. Równocześnie rośnie liczba i wartość umów z takimi gigantami jak Boeing czy Airbus – mówi Andrzej Rybka, dyrektor stowarzyszenia Dolina Lotnicza.
To właśnie spadek zainteresowania samolotami dyspozycyjnymi uderzył najbardziej w WSK Rzeszów, własność amerykańskiej korporacji UTC. – Aby ustabilizować sytuację w firmie zatrudniającej obecnie 3650 pracowników, trzeba było zwolnić 480 osób – mówi Andrzej Czarnecki, rzecznik WSK.
Andrzej Rybka potwierdza, że kolejnym po MTU ważnym inwestorem na Podkarpaciu będzie koncern Goodrich. W podrzeszowskiej Jasionce ma zbudować fabrykę „green field“ za 131 mln złotych, w której będą powstawać komponenty do podwozi samolotowych dla boeinga, airbusa, a nawet myśliwców F-16 Lockheeda. W ślad za gigantami takimi jak amerykański Borg Warner, potentat w produkcji turbosprężarek, rozwijają się w Dolinie Lotniczej niewielkie firmy rodzinne wyspecjalizowane w precyzyjnej obróbce lotniczych detali: Norbert Polska w Rzeszowie, Remog w Mielcu, Iwamet w Stalowej Woli, Aviomechanika w Bielsku-Białej.