Tylko co 20. złotówka dotacji, które trafiły dotychczas do firm, została wypłacona w formie zaliczki. Chodzi o granty dla najnowocześniejszych inwestycji z programu „Innowacyjna gospodarka”.
Przedsiębiorstwa w ramach tego działania mają podpisane umowy na 2,2 mld zł, a płatności dla nich dotychczas wyniosły 193 mln zł. Tylko 10,8 mln zł z tej kwoty to zaliczki – wynika z danych uzyskanych przez „Rz” w Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. Reszta to refundacja poniesionych przez przedsiębiorców wydatków.
Zaliczki to tegoroczna nowość, dzięki której unijne pieniądze mają szybciej przepływać do gospodarki. Ale dopiero w lipcu na tyle ucywilizowano przepisy, że stały się one przyjazne dla innowacyjnych inwestycji o wartości powyżej 8 mln zł. – Myślę, że właśnie w tym tkwi powód niskiego udziału zaliczek w płatnościach dla firm – komentuje Michał Turczyk z Deloitte.
Przed zmianą przedsiębiorstwa, które chciały zaliczkę, a dostały dotację wyższą niż
4 mln zł, musiały ją zabezpieczyć gwarancjami bankowymi. Dotyczyło to w praktyce wszystkich, którzy otrzymali granty na innowacyjne inwestycje (średnia wartość dotacji to 12 mln zł). Obecnie gwarancje trzeba uzyskiwać dopiero w przypadku, gdy zaliczka przekroczy 10 mln zł, a koszty dodatkowych zabezpieczeń zwraca Unia. – Co więcej, można też rozliczać wypłacone z góry pieniądze co pół roku – wylicza Turczyk.