Pojutrze polski prezydent i wicepremier będą rozmawiać za granicą o dostawach ropy do Polski. Każdy na własną rękę. Lech Kaczyński spotka się w Batumi z przywódcami Azerbejdżanu, Gruzji, Litwy i Ukrainy, by po raz kolejny dyskutować o możliwości transportu ropy kaspijskiej do Europy. A w Mińsku Waldemar Pawlak będzie pytał szefów białoruskiego rządu, czy polskie rafinerie nadal mogą liczyć na dostawy ropy rurociągiem Przyjaźń, choć Białorusini spierają się od kilku tygodni z Rosjanami o cło na ten surowiec.
Oba spotkania są jednakowo ważne. Tyle że na obu mogą paść deklaracje, które nie będą mieć pokrycia w rzeczywistości.
[wyimek]Podczas rozmów o dostawach ropy do Polski mogą paść deklaracje bez pokrycia [/wyimek]
Szczyt energetyczny prezydentów w Gruzji może się zakończyć kolejnymi zapewnieniami o poparciu budowy rurociągu, którego historia przypomina ”niekończącą się opowieść”. To tym bardziej prawdopodobne, bo spółka Sarmatia, która ma odpowiadać za tę budowę, nie dość, że nie ma pieniędzy, to jeszcze potrzebuje środków na bieżącą działalność. A jej udziałowcy – spółki z Polski, Azerbejdżanu, Gruzji, Litwy i Ukrainy – planują jej dokapitalizowanie, by nadal mogła prowadzić analizy projektu powstania ropociągu z ukraińskich Brodów do granicy z Polską. W ten sposób możliwy byłby import ropy z basenu Morza Kaspijskiego do Polski i dalej do Europy.
Dotychczasowe analizy i biznesplan okazały się niewystarczające i nie przekonały udziałowców Sarmatii, że warto podjąć decyzję o rozpoczęciu budowy polsko-ukraińskiego łącznika. Organizowane od maja 2007 r. szczyty energetyczne dały tylko taki efekt, że Sarmatia, która była spółką polsko-ukraińską, zyskała nowych współwłaścicieli. W Batumi przełomu nie można się spodziewać nie tylko dlatego, że to nie prezydenci podejmują decyzje biznesowe (o budowie ropociągu), ale i dlatego, że nie udało się spełnić podstawowych warunków, jakie towarzyszą takim projektom. Nie ma pewności, że Azerowie dostarczą ropę, a w Europie – nie tylko w Polsce i na Ukrainie – znajdzie ona nabywców. A od tego zależy sensowność organizacji nowej drogi transportu surowca.