Czy po chwilowym ożywieniu nastąpi druga fala kryzysu? Dziś też nie ma na nie całkowicie jednoznacznej odpowiedzi. Tym niemniej wiadomo znacznie więcej: choć na optymizm wciąż za wcześnie, umiarkowana nadzieja ma coraz bardziej solidne podstawy.
Pokazuje to doskonale przygotowany przez „Rzeczpospolitą” i Deloitte, jedyny w swoim rodzaju, ranking 500 największych firm Europy Środkowej. Największe spółki tego regionu przeszły przez kryzys niemal suchą stopą. Nie było tu ani gigantycznych bankructw, ani też wielkich przejęć, tym niemniej z roku na rok widać, jak zamknięta niegdyś w okowach komunizmu gospodarka coraz śmielej konkuruje z firmami z zachodu kontynentu.
Najważniejszym być może znakiem poprawy koniunktury jest – wszystko na to wskazuje – radykalne polepszenie sytuacji gospodarczej Niemiec. Wzrost PKB szacowany na 3 proc. na koniec roku nie pozostawia wątpliwości, że to co najgorsze minęło. Warto zauważyć, że inne państwa Europy Środkowej i Wschodniej też radzą sobie lepiej. I tak mimo szybkiego wzrostu zadłużenia oraz braku istotnych reform systemowych polska gospodarka wciąż rozwija się szybciej od średniej unijnej.
Kolejnym źródłem nadziei zdaje się być sytuacja na Węgrzech. Do niedawna jeszcze kraj ten znajdował się w stanie zapaści, a słowo bankructwo coraz częściej pojawiało się na ustach oceniających jego gospodarkę analityków. Dziś przygotowany przez nowy rząd plan reform wydaje się być odważną odpowiedzią na chorobę, a jego głównym elementem jest wiara w kreatywność i zdolność działania jednostki. Gdyby Węgrom udało się obniżyć podatki i zwiększyć dochody budżetu, byłby to nowy dowód na skuteczność wolnego rynku i kapitalizmu. A wiara w to jest potrzebna jak nigdy.
Obecne forum jeszcze z innego powodu ma szczególne znaczenie. Będzie pierwszym zorganizowanym po przyjęciu przez państwa Unii traktatu lizbońskiego. Tym ciekawsze zdają się pytania, co to tak naprawdę znaczy dla europejskiej polityki gospodarczej i zagranicznej. Czy przyczynił się on do większej integracji i lepszej współpracy?