[b]Czy wierzy pan, że LOT rzeczywiście będzie sprywatyzowany w przyszłym roku?[/b]
[b]Marcin Piróg:[/b] Naturalnie. Jeśli nikt w to nie będzie wierzył, do prywatyzacji rzeczywiście nie dojdzie. Natomiast, żeby się to jednak naprawdę stało, musi zostać spełnionych kilka warunków. Pierwszy, który już jest spełniony – żeby właściciel naprawdę chciał LOT sprzedać. Z doradcą inwestycyjnym Ministerstwa Skarbu Państwa ustaliliśmy wstępnie proces, w którym zainteresowani kupnem powinni złożyć jak najszybciej niezobowiązujące propozycje. Na tej podstawie do kolejnego etapu zostanie dopuszczony jeden lub więcej graczy. Przy tym poziom zainteresowania potencjalnych inwestorów będziemy mierzyć wartością oferty finansowej. Drugim warunkiem jest odpowiedni proces prywatyzacji. Równolegle, i to jest najważniejszy priorytet, musimy postawić spółkę na nogi i poprawić wyniki finansowe, to kolejny warunek. Wiadomo, że spółki, które są w kiepskiej formie, nie sprzedają się najlepiej, jeżeli w ogóle. W LOT istnieje wiele projektów, programów i dokumentów, nawet bardzo wartościowych, które jednak nie mają żadnego przełożenia na to, co w firmie się dzieje. Brak jest współpracy i jasno postawionych celów, co w konsekwencji prowadzi do braku decyzyjności. Niesprywatyzowane spółki działają inaczej niż korporacja: procesy są znacznie bardziej zbiurokratyzowane, decyzyjność i odpowiedzialność są rozmyte, co prowadzi do paraliżu uniemożliwiającego wprowadzanie zmian. Zmiana tej sytuacji to kolejny warunek, który musi zostać spełniony.
[b]Jak zamierza pan to zrobić?[/b]
[wyimek]Jednym z większych wyzwań, które stoją przed LOT, jest zmiana podejścia do klienta[/wyimek]
Dwa tygodnie temu zorganizowaliśmy warsztaty strategiczne z kadrą zarządzającą firmą, podczas których wybraliśmy projekty wspierające nasze najważniejsze cele. Na razie nie mogę ujawnić szczegółów, ale z grubsza strategia ma spowodować, że LOT stanie się firmą solidną, rozwijającą się sprzedażowo i wynikowo. Chcemy porównywać się do najlepszych linii europejskich, ale i ścigać się z innymi wchodzącymi w skład Star Alliance. W każdym razie widzę za trzy lata LOT jako przewoźnika osiągającego wyniki powyżej średniej europejskiej zrzeszonej w IATA – jeśli chodzi o poziom marży zysku, z rokrocznym dwucyfrowym przyrostem wartości sprzedaży. Jednym z większych wyzwań, które stoją przed nami, jest zmiana w podejściu do naszego klienta. Tu widzę ogromne pole do popisu, bo pewne rzeczy można zmienić szybko. Bez klienta linia nie ma powodu istnieć. Kiedy rozmawiam z kolegami ze Star Alliance, czuję, jak ogromną uwagę zwracają na satysfakcję klientów. Dotyczy to całego doświadczenia podróży: od kupna biletu po samą podróż: od wejścia na lotnisko do wyjścia z lotniska docelowego. I nie ma znaczenia, że nie za wszystko odpowiadamy w tym procesie. Pasażera nie obchodzi, kto za co odpowiada – kupuje nasz bilet i oczekuje odpowiedniej usługi. Nie chodzi jedynie o to, czy personel pokładowy jest miły, ale również o to, czy samolot przyleciał na czas, jak długo pasażer czekał na bagaż w porcie docelowym, czy szybko przeszedł przez kontrole. I to my musimy wziąć na siebie całą odpowiedzialność.