Awantura na placu budowy trasy A2, którą buduje chiński Covec trwa od połowy maja. To wówczas chiński wykonawca przestał płacić swoim polskim kontrahentom, zaległości sięgają od kilku do kilkunastu mln zł. Powodem utraty płynności finansowej miało być niepłacenie faktury przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad.
— W zeszłym tygodniu przelaliśmy na konta wykonawcy 45 mln zł. Z naszych informacji wynika, że Covec szuka sposobu na przywrócenie płynności finansowej — mówi Andrzej Maciejewski, zastępca Generalnego Dyrektora Dróg Krajowych i Autostrad.
Yuanming Fang, prezes Covecu, którego do Polski ściągnęły problemy z budową A2 zobowiązał się w zeszłym tygodniu do uregulowania wszystkich należności. Jak informują podwykonawcy pracujący dla Covecu, firma zaczęła regulować należności jednak zaledwie w ok. 10 proc. Stąd dzisiejszy protest. O 10 na krajowej 50 został wstrzymany ruch. Po interwencji policji protest został złagodzony — droga blokowane jest co kilkanaście minut.
Na obu odcinkach prowadzone są jedynie prace, które nie mogły zostać zatrzymane z przyczyn technologicznych takie jak zbrojenia słupów. Dostawcom piasku i maszyn Chińczycy podziękowali już dwa tygodnie temu. Nie wiadomo kiedy zostanie przywrócone normalne tempo prac. Polscy podwykonawcy zeszli z budowy. Część z nich deklaruje chęć dalszej współpracy, część już podpisała nowe kontrakty i na A2 nie zamierza wrócić. Nieoficjalnie mówi, się, że sposobem chińczyków na dokończenie A2 w terminie miałoby być podzlecenie prac Budimeksowi, który buduje sąsiedni fragment trasy.
— Nikt ze mną takich rozmów nie prowadzi, a takich ruch byłby niemożliwy — mówi Dariusz Blocher, prezes firmy Budimex. — Samo przejęcie placu budowy potrwałoby kilka miesięcy — dodaje Blocher. Jak wynika z informacji „Rz" Covec przeprowadza inwentaryzacje placu budowy, część sprowadzonych z Chin pracowników ma wrócić do kraju jeszcze w tym tygodniu.