Reklama
Rozwiń
Reklama

Konkurencja straszna europejskim firmom

Rozmowa z Laurentem Ruessmannem, doradcą inwestycyjnym z Crowell & Moring LLP

Publikacja: 09.06.2011 03:44

Laurent Ruessmann

Laurent Ruessmann

Foto: Archiwum

Rz: Czy sądzi pan, że chińskie inwestycje w Europie są nieuniknione?

Laurent Ruessmann: Tak uważam i nie widzę w tym zagrożenia. Każda inwestycja, obojętne z jakiego kraju pochodzi, powinna być analizowana przede wszystkim pod kątem gwarancji wzrostu liczby miejsc pracy. Dlatego radzę chińskim firmom: nie porywajcie się na wielkie przedsięwzięcia – takie, żeby w mgnieniu oka odnotować wzrost od zera do 100. To być może uda się w Stanach Zjednoczonych, ale nie w Europie. Przestrzegam i władze, aby nie windowały zachęt inwestycyjnych, bo to jest szkodliwe.

Czy zna pan przypadki nieudanych chińskich inwestycji?

Bardzo często słyszę obawy, że chińscy inwestorzy nie będą dbać o przejmowane firmy, bo zależy im jedynie na wydobyciu zaawansowanych technologii, wywiezieniu ich do kraju. Albo że popsują markę. Tak może być z każdym inwestorem. Jedyny przypadek, jaki mi utkwił w pamięci, to przejęcie przez tajwańskiego BenQ części Siemensa zajmującej się produkcją telefonów komórkowych. Kiedy podpisywano umowę inwestycyjną, Tajwańczycy zobowiązali się utrzymać zatrudnienie na poziomie 3 tys. osób przez rok. I tak zrobili. Potem firma została zlikwidowana.

W Polsce mamy przypadek chińskiej firmy budowlanej Covec, która miała początkowo kłopoty z dostawcami, a potem przestała im płacić. W efekcie umowa jest zerwana, inwestycja rozgrzebana i nie wiadomo, kto ją dokończy. Czy słyszał pan o takich przypadkach?

Reklama
Reklama

Słyszałem. Przyczyny takich porażek są dwojakie. Po pierwsze, europejscy przedsiębiorcy obawiają się ostrej chińskiej konkurencji. Wiedzą, że pojawi się nacisk na ceny, boli ich to, że muszą konkurować z Chinami nie tylko na świecie, ale i coraz częściej na własnym gruncie. Taki rozwój sytuacji przepełnia ich ogromnym niepokojem, więc niechętnie współpracują z Chińczykami. Po drugie, są to typowe „bóle dojrzewania", które wcześniej czy później się zakończą.

-rozmawiała Danuta Walewska

Rz: Czy sądzi pan, że chińskie inwestycje w Europie są nieuniknione?

Laurent Ruessmann: Tak uważam i nie widzę w tym zagrożenia. Każda inwestycja, obojętne z jakiego kraju pochodzi, powinna być analizowana przede wszystkim pod kątem gwarancji wzrostu liczby miejsc pracy. Dlatego radzę chińskim firmom: nie porywajcie się na wielkie przedsięwzięcia – takie, żeby w mgnieniu oka odnotować wzrost od zera do 100. To być może uda się w Stanach Zjednoczonych, ale nie w Europie. Przestrzegam i władze, aby nie windowały zachęt inwestycyjnych, bo to jest szkodliwe.

Reklama
Biznes
Za mało kobiet w zarządach, kryzys ofert IT w UE, Trump znosi cła na żywność
Biznes
Tak Unia Europejska pomaga Putinowi. Polska niechlubnym liderem
Biznes
Miliardy dla startupów, UE uderza w eksport Chin i walka z korupcją w Kijowie
Biznes
Afera korupcyjna na Ukrainie, tania energia, Pekin puszcza oko do Madrytu
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Biznes
Sebastian Kondracki: Bielik AI ma już milion pobrań. I w żadnym wypadku nie jest na sprzedaż
Opinie Ekonomiczne
USA kontra Chiny: półprzewodniki jako pole bitwy?
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama