Europa będzie największym rynkiem zbytu samochodów elektrycznych. Ale auta na prąd nie podbiją rynku motoryzacyjnego: producenci powinni skupić się na poprawie efektywności silników spalinowych - uważa międzynarodowa firma doradcza The Boston Consulting Group (BCG).
W swoim raporcie "Powering Autos of 2020" szacuje, że w 2020 roku samochody elektryczne będą miały w Europie 12 proc. rynku sprzedaży nowych aut. Drugim światowym rynkiem będą Chiny - 9 proc., a trzecim USA - 5 proc. Przeszkodą w większej sprzedaży tych pojazdów będzie cena. Jej głównym składnikiem jest koszt akumulatora: produkcja ogniwa o mocy 22 kWh, umożliwiającego przejechanie 130 kilometrów, kosztuje ok. 20 tys. dolarów. Choć do 2020 roku akumulatory mogą potanieć nawet o 60 proc., i tak samochody elektryczne będą dużo droższe od tych z napędem spalinowym.
BCG przebadało konsumentów w Europie, USA oraz w Chinach pytając, czy kupiliby oszczędne auto elektryczne, gdyby było droższe niż to z napędem tradycyjnym. 48 proc. ankietowanych w Europie i 56 proc. z USA odpowiedziało nie. Reszta była na tak, ale pod warunkiem, że w eksploatacji auto byłoby od tradycyjnego tańsze.
- Większość konsumentów nie jest zainteresowana samochodami elektrycznymi, jeśli kosztują więcej i nie dają gwarancji osiągnięcia istotnych oszczędności w czasie eksploatacji - mówi młodszy partner w warszawskim biurze BCG Jarosław Dmowski.
Dlatego zainteresowanie autami elektrycznymi w Polsce będzie kształtować się poniżej średniej. - Chętni na nie mogą być klienci biznesowi lub zamożni mieszkańcy dużych miast - dodaje Dmowski. W Polsce, gdzie za elektrycznego Mitsubishi iMiEV trzeba zapłacić przeszło 130 tys. zł, więc należy przypuszczać, że takie pojazdy mogą być wykorzystywane przez bogate firmy w celach wizerunkowych.