– Zacofana Polska blokuje porozumienie klimatyczne – grzmi Greenpeace. – Nadszedł czas, żeby europejscy przywódcy powstrzymali Polskę od dyktowania warunków polityki klimatycznej – apeluje WWF. – Europa będzie miała mniej możliwości zapobieżenia katastrofalnej zmianie klimatu – wyrokuje organizacja Friends of Earth Europe. I w tym samym komunikacie dodaje: „Polska w konsekwencji ryzykuje, że dostanie mniej pieniędzy z przyszłego unijnego budżetu".
Na tak gwałtowną krytykę organizacji ekologicznych Polska zasłużyła sobie wczoraj, gdy po całodniowych dyplomatycznych zabiegach Marcin Korolec, minister środowiska, zablokował porozumienie w sprawie obniżania emisji CO2 po 2020 r. Odrzucił proponowany przez duńską prezydencję projekt wniosków rady ministrów środowiska, który przewidywał ustalenie celów redukcji: 40 proc. w 2030, 60 proc. w 2040 i 80 proc. w 2050 roku. Ten ostatni finalny cel został przyjęty w ubiegłym roku przez przywódców UE. Polska go nie kwestionuje, ale nie podoba nam się ścieżka dojścia i ustalanie sposobów osiągania tych celów przez Komisję Europejską. A przede wszystkim nie podoba nam się, że decyzje mają zapaść już teraz. Mimo że Komisja Europejska nie opracowała analizy wpływu takiej strategii na poszczególne kraje i sektory. A cała Unia jest przed negocjacjami globalnymi. – Jeśli wprowadzimy bardzo restrykcyjne zasady u nas, to cały przemysł energochłonny wyprowadzi się na Ukrainę, do Turcji czy Afryki Północnej – ostrzegł Korolec. Według niego na dyskusję o celach wewnętrznych unii przyjdzie czas po zakończeniu negocjacji globalnych, co może nastąpić w 2015 roku.
Polski interes
– Decyzja jest zgodna z interesem polskiej gospodarki. Jeszcze długo nasza energetyka, mimo realizacji programu inwestycyjnego zakładającego dywersyfikację paliw, będzie w dużej mierze oparta na węglu. Restrykcyjna polityka UE oznacza wzrost cen energii, co nie będzie korzystne dla gospodarki, obniży jej konkurencyjność – mówi „Rz" Dariusz Lubera, prezes Tauronu.
Polska nie jest osamotniona w swoich obawach o koszty ambitnego planu. Jednak inne życzliwe nam kraje – z mniej zaawansowanej technologicznie Europy Środkowo-Wschodniej – nie wyrywały się z wetem. Na nas spada więc odium kraju blokującego ambitną politykę klimatyczną. Tym bardziej że taka właśnie strategia – izolowania Polski – była stosowana przez duńską prezydencję. Kraj ten jest jednym z najbardziej zaawansowanych w UE w walce ze zmianą klimatyczną i jego firmy odniosłyby potencjalnie ogromne korzyści z każdych przepisów „zazieleniających" unijną gospodarkę. Strategię izolowania stosuje także unijna komisarz ds. klimatu Connie Hedegaard, zresztą też Dunka. Brak wspólnych konkluzji Rady UE nie przeszkodził jej w deklaracji, że będzie przygotowywać projekty legislacyjne, idące w kierunku redukcji emisji CO2, bo ma poparcie 26 państw. Polska na razie jest spokojna. – Nie sądzę, żeby ktoś chciał rozpoczynać dyskusję na ten temat – powiedział Korolec i przypomniał, ile wysiłku kosztowało Unię wynegocjowanie pakietu klimatycznego zakładającego obniżenie emisji o 20 proc. do 2020 r. Pakiet wchodzi w życie od 1 stycznia 2013 r. Komisja Europejska i niektóre kraje lobbują, aby ten cel podwyższyć jeszcze do 25 proc.
Handel emisjami
– Polska stara się uzyskać jak najlepsze warunki uczestnictwa w systemie handlu emisjami, aby ograniczyć koszty dla naszej gospodarki i społeczeństwa. Tyle że w perspektywie 2020 r. Unia ma jeszcze inne narzędzia, które pomogą jej doprowadzić do niedoboru uprawnień do emisji CO2 na rynku i wzrostu cen. Dlatego instalacje już dziś powinno zabezpieczać się za pomocą instrumentów pochodnych – mówi „Rz" Maciej Wiśniewski, prezes firmy Consus handlującej uprawnieniami do emisji CO2. Rzeczywiście sama KE zapowiada przygotowanie przepisów ograniczających możliwości wykorzystania zbyt tanich uprawnień do emisji. Firmy nagromadziły ich sporo, ich cena jest niska, a więc nie będzie zachęcała do inwestycji w czyste instalacje. Polscy dyplomaci twierdzą jednak, że KE może mieć problem ze zmianą reguł w trakcie gry. Według nich próba sterowania podażą i ceną uprawnień bez zmiany dyrektywy może być zaskarżona do unijnego Trybunału Sprawiedliwości.