Szwedzi planują dwukrotnie powiększyć sprzedaż w 2020 roku do 800 tys. aut. To skromne plany w porównaniu do niemieckiej konkurencji, która regularnie sprzedaje ponad mln aut rocznie, a lider segmentu aut premium, BMW, przekroczył 1,5 mln. Skromne, tym bardziej, że Volvo już raz planowało podobny wzrost sprzedaży, gdy należało do Forda. Szef sprzedaży Volvo Douglas Speck utrzymuje, że obecne zamierzenia są bardziej realne, bo marka w pełni wykorzysta możliwości rynku chińskiego. – Zaoferujemy na nim sedany jak np. nowy S80 oraz S60. Nadal są rynki (poza Chinami to Rosja, USA), które wolą sedany, zaś europejscy klienci preferują hatchbacki. Przede wszystkim dla nich wprowadzamy 5-drzwiowy V40 – wyjaśnia Speck. Wszystkie modele otrzymają nowe, oszczędniejsze silniki. – Wychodzimy z widlastych ósemek i rzędowych szóstek. Zastąpimy je rzędowymi czwórkami, które będą miały osiągi porównywalne do większych silników. Tam, gdzie będzie potrzebna większa moc, zastosujemy wspomaganie silnikiem elektrycznym – tłumaczy szef sprzedaży. Hybrydowe układy napędowe będą oferowane na wszystkich rynkach i Volvo przypuszcza, że będą stanowiły do 15 proc. sprzedaży. Kolejnym krokiem zapewne staną się elektryczne układy napędowe. Już działają centra wiedzy Volvo o takich napędach i prace prowadzone są równolegle w Chinach i Szwecji. – Korzystamy z prac chińskich uczelni poprzez naszego właściciela, firmę Geely – przekonuje Speck.
Przedstawiciel Volvo jest sceptyczny co do pojawienia się konkurencji w postaci nowych, w tym chińskich marek. Wskazuje, że w ostatnich pięćdziesięciu latach do grona koncernów samochodowych doszły firmy japońskie, potem koreańskie. – W ostatnim dwudziestoleciu nie pojawił się już nikt. Do udanego wejścia marki samochodowej potrzeba ogromnego kapitału. Samych inżynierów koncerny mają po 3 tys. Ci ludzie pracują przez 4 lata zanim ich dzieło ujrzy światło dzienne. Do tego trzeba ponieść wydatki na produkt, marketing – to ogromne kapitały, które inwestuje się i czeka kilka lat, zanim zaczną przynosić zwrot. Dlatego nie sądzę, aby pojawiły się nowe koncerny samochodowe – przekonuje szef sprzedaży.
Volvo wycofa się z produkcji najmniejszego modelu C30. O następcy na razie nie słychać, podobnie jak o miejskich modelach. – Stawiamy sobie pytania jak małe auta powinniśmy produkować. Kultura każdej marki określa na ile jest ona elastyczna i jak daleko można rozwinąć produkt, np. do segmentu A lub B. Czy jesteśmy dumni sprzedając takie samochody? Jeżeli nie, to lepiej w taki segment nie wchodzić. Z drugiej strony pojawiają się na rynku nowi klienci i rośnie zapotrzebowanie na mały model – zastanawia się przedstawiciel Volvo. Dodaje, że realizacja takiego projektu może wymagać aliansu. – 2,5 roku po przejęciu przez Geely utrzymaliśmy się w grze, wykazaliśmy się. To w branży się liczy i dlatego to do nas dzwonią różne firmy i proponują nam współpracę. Ale pamiętamy, że dla klienta liczy się atrakcyjnie wyglądający, dobrze wyposażony produkt, sprawna sieć serwisowa i sprzedaży, a nie kto kogo ma i co produkuje – podsumowuje Speck.