Resort finansów chce tak zmienić ustawę o usługach płatniczych, aby część prowizji za płacenie kartą ponosił klient – dowiedziała się „Rz". To rewolucja – kupujący dowiadywałby się w sklepie, jaką opłatą zostanie obciążony. – Dzisiaj klient tak czy inaczej ponosi koszt takich prowizji, które są po prostu wliczane w cenę towaru czy usługi – mówi Małgorzata Brzoza, rzecznik Ministerstwa Finansów.
1,4 mld zł
wyniosły w 2011 r. wpływy banków z tytułu prowizji od płatności kartami
Prowizje pobierane są od każdej płatności kartą – w sklepie, na stacji benzynowej czy w restauracji. Problem w tym, że mamy je najwyższe w Europie i wszelkie próby obniżenia spełzły na niczym. Jak podaje Narodowy Bank Polski, to średnio 1,6 proc. wartości transakcji, a w przypadku małych sklepów czy restauracji – nawet ponad 3 proc. Bank centralny postulował obniżenie średniego poziomu prowizji od 2013 r. do 1,1 proc., a potem dalsze obniżki, jednak z porozumienia wyłamał się MasterCard. Nie ma więc szans na jego realizację.
Wydaje się więc, że za niezadowolenie przedsiębiorców będą musieli zapłacić konsumenci. Dzisiaj bardzo często można płacić kartą dopiero powyżej np. 10 zł, co jest zresztą bezprawne. Podejrzanie częste są też „awarie" terminali w hipermarketach w dni, gdy kupuje w nich najwięcej klientów – np. w weekendy. Wtedy przyjmowana jest tylko gotówka.