Eksperci od lat powtarzają, że polska energetyka potrzebuje modernizacji i nowych mocy. Dziś 90 proc. energii elektrycznej w Polsce wytwarza się z węgla kamiennego i brunatnego. I choć polityka klimatyczna UE nie sprzyja budowie nowych bloków węglowych, to nie znaczy, że one nie będą powstawały. W przypadku węgla brunatnego niedawno oddano do użytku nowy blok w Bełchatowie (PGE), a teraz mamy umowę za prawie 6,5 mld zł na blok w elektrowni Kozienice (Enea). Ale z drugiej strony mamy też świeżą informację ze strony Energi, która zamraża plan budowy bloku węglowego o mocy ok. 1000 MW w swoim zakładzie w Ostrołęce. Co z tego wynika?
Zdaniem analityka DM BZ WBK Pawła Puchalskiego budowa bloku w Kozienicach najbardziej powinna cieszyć kopalnię Bogdanka, bo zapewnia jej od 2017 r. zbyt 2 mln ton węgla, a należy pamiętać, że od 2014 r. lubelska kopalnia będzie produkować go ok. 11,5 mln ton rocznie.
A dla Enei inwestycja to konieczność, bo w dłuższej perspektywie będzie musiała wyłączyć ok. 3 tys. MW mocy, obecnie modernizowanych, a to oznaczałoby, że hipotetycznie po prostu nie mogłaby produkować prądu.
Jeśli chodzi o Bogdankę – jej dwudziestoletni kontrakt z Eneą na dostawy dla nowego bloku wart jest ponad 11 mld zł. Prezes kopalni Mirosław Taras nie ukrywa, że inwestycja Enei to gwarancja zbytu dla kopalni, zwiększenie udziałów w rynku i potwierdzenie strategii firmy.
To nie wszystko. 1075 MW mocy to naprawdę znaczący udział w produkcji energii (obecnie zainstalowana moc wszystkich elektrowni w Polsce to ok. 38 tys. MW). A zapotrzebowanie na nią, mimo obecnego spowolnienia gospodarczego, będzie w Polsce rosło. Dlatego potencjalny blackout nie jest wcale straszeniem czarnym ludem.