Loeb jest prawdziwym weteranem korporacyjnych potyczek, ma na swoim koncie m.in. doprowadzenie do odwołania prezesa Yahoo! i skłonienie Marrisy Mayer do kierowania tą firmą. Teraz zabrał się za Sony. W weekend spotykał się w Tokio z przedstawicielami japońskiego rządu, regulatorami oraz wysokiej rangi menedżerami Sony (przekazał im list do prezesa koncernu Kazuo Hirai). Przekonywał ich do swojego planu przewidującego, że Sony odseparuje część działu odpowiedzialnego za przemysł rozrywkowy (będącego właścicielem jednego z największych studiów filmowych w Hollywood) i sprzeda jego akcje na giełdzie. W podobny sposób ma zostać odseparowany dział zajmujący się ubezpieczeniami. Ma to pomóc uzdrowić spółkę. Loeb przekonuje, że realizacja jego planu ma doprowadzić do wzrostu cen akcji Sony o 60 proc.
Przez ostatnie 13 lat akcje Sony straciły 85 proc. Spółka straciła już dawno temu pozycję lidera branży elektronicznej. Apple zdeklasowało ją jako producent nowoczesnych gadżetów, a koreańskie Samsung i LG skutecznie konkurują z nią na rynku telewizorów. W zeszłym tygodniu koncern Sony ogłosił, że wypracował w pierwszym kwartale zysk netto po raz pierwszy od pięciu lat. Przyczyniło się do tego jednak w dużej mierze osłabienie jena i działania oszczędnościowe - m.in. sprzedaż amerykańskiej siedziby spółki. - "Doceniamy Pańskie wysiłki mające prowadzić do zmian, ale uważamy, że Sony, by odnieść sukces musi się skoncentrować" - przekonuje Loeb w liście do prezesa Hirai.
Fundusz Loeba posiada 6,5 proc. akcji Sony, co czyni go jednym z największych akcjonariuszy tej firmy. Prawdopodobnie trudno mu będzie jednak przekonać do swoich pomysłów zachowawczych japońskich menedżerów.