Europejscy przedstawiciele firmy z St. Louis w stanie Missouri oświadczyli niemieckiemu dziennikowi "Taz", że nie będą prowadzić więcej lobbyingu na rzecz takich upraw w Europie i nie będą ubiegać się o zatwierdzanie nowych roślin zmienionych genetycznie. - Doszliśmy do wniosku, że nie ma to na razie sensu - stwierdziła niemiecka rzeczniczka firmy, Ursula Lüttmer-Ouazane.

Rzecznik Monsanto ds. kontaktów z firmami, Thomas Helscher dodał, że jego firma stwierdziła wyraźnie, iż będzie kontynuować obecność na rynkach upraw biotechnologicznych tam, gdzie istnieje dla nich szerokie poparcie. - Będziemy sprzedawać ziarno siewne GM tylko tam, gdzie ma szerokie poparcie rolników, polityków i gdzie funkcjonuje system przepisów. Z tego co w nam wiadomo, ma to zastosowanie tylko do niewielu krajów w Europie, głównie Hiszpanii i Portugalii - dodał.

Firma skupiła się ostatnio na zwiększeniu udziału na rynku konwencjonalnej kukurydzy na Ukrainie. Wiceprezes Monsanto ds. międzynarodowych, Jesus Madrazo stwierdził, że Europa Wschodnia i RPA są obecnie najważniejszymi rynkami wzrostu dla jego firmy. W odróżnieniu od Europy, RPA zaakceptowała w dużym stopniu biotechgnologię Monsanto.

Amerykanie mają też trudności z uzyskaniem zezwoleń na sprzedaż swego ziarna w Chinach, które są dużym importerem soi z Brazylii. Monsanto planuje premierę handlową w przyszłej kampanii w Brazylii nowych nasion soi odpornych na robaki Intacta RR2, ale sukces tej premiery zależy od zaaprobowania ich przez Chiny.

W ostatnich dniach na firmę posypały się gromy po wykryciu na polu farmy w Oregonie plantacji doświadczalnej pszenicy, a firma zapewniała, że prace nad tym ziarnem zawieszono  kilka lat temu. Informacja resortu rolnictwa o wykryciu tej uprawy spowodowała zapaść w eksporcie amerykańskiej pszenicy, bo z jej kupna wycofali się klienci z Azji