W głosowaniu wzięło udział 112 tys pracowników Royal Mail, z czego ponad 96 procent zagłosowało na "nie", mimo, iż wszystkim obiecano akcje sprywatyzowanej firmy w wysokości 1500 funtów.
Royal Mail istnieje od 497 lat, ale w ramach uzdrawiania finansów państwa rząd postanowił pocztę sprywatyzować, co spowodowało protesty związków zawodowych i referendum wśród pracowników. Jak podkreślił Billy Hayes, przewodniczący związku zawodowego pocztowców, to pierwsza "wyraźna i głośna" opinia pocztowców, ponieważ dotychczas nikt nie pytał ich o zdanie w sprawie przyszłości ich oraz firmy, w której pracują.
Zdaniem związkowców nie ma żadnego sensownego powodu by sprzedawać Royal Mail, która "kwitnie", a ostatnio podwoiła zyski. Pracownicy boją się, że po prywatyzacji ich stanowiska i emerytury będą "poważnie zagrożone".
Pracownicy podjęli też w referendum decyzję, że będą bojkotować konkurencję - nie dostarczając paczek sortowanych poza firmą. Jednak kierownictwo firmy postanowiło zaskarżyć tę formę protestu przed sądem. Decyzja ma zapaść za tydzień. Royal Mail dostarcza do 29 mln domów przesyłki sortowane przez innych operatorów pocztowych, takich jak TNT Post czy UK Mail - cena przesyłek jest negocjowana.
Kierownictwo Royal Mail obawia się, że akcje protestacyjne mogą wpłynąć na cenę sprzedażny firmy oraz na wycofanie się potencjalnych kupców, w obawie przed problemami ze związkami zawodowymi. Jednocześnie rząd zapewnia, że prywatyzacja będzie przeprowadzana tak, by nikt nie doznał uszczerbku: pracownicy, klienci i kontrahenci.