Na polskim rynku mamy właśnie wysyp ofert biletów lotniczych po bardzo niskich cenach. Większość z nich to przeloty w okresie jesienno-zimowego „dołka", ale trafiają się terminy wakacyjne, mimo że mamy już początek lipca.
Ale Polacy i tak kupują dużo biletów z wyprzedzeniem. W przypadku linii niskokosztowych jest to średnio 66 dni, a przy biletach linii tradycyjnych aż 91 dni. Rok temu – jak podaje eSKY.pl – było to odpowiednio 43 i 57 dni.
Większe samoloty
Skąd się bierze się ta różnica? Linie lotnicze teraz, tak jak i rok temu, za wszelką cenę starają się zapełnić większe samoloty, bo na przełomie 2012 i 2013 r. przewoźnicy odebrali nowe, potężniejsze maszyny. Dreamliner LOTma o 10 miejsc więcej niż eksploatowane dotychczas B767, czyli dziennie, przy czterech maszynach, linia ma 40 biletów powrotnych więcej do sprzedania. Od 10 sierpnia LOT w swojej flocie będzie miał cztery dreamlinery, czwarty zostanie odebrany ok. 20 lipca.
Do jeszcze większego wysiłku zmuszony jest dubajski Emirates, który zastępuje airbusy 330 o wiele większymi boeingami 777, które zabierają codziennie o 71 pasażerów i 20 ton cargo więcej. Inne linie – na przykład Lufthansa – dokładają nowe rejsy na obsługiwanych już trasach – np. w przypadku Polski są to połączenia do Frankfurtu z Poznania i Lublina. Tam także można oczekiwać specjalnych ofert, tym bardziej że niemiecki przewoźnik dodaje nowe rejsy od 12 września, czyli pod koniec sezonu letniego. Lufthansa ma z tych miast także duży ruch „biznesowy".
Taniej niż przed rokiem
Zdarzają się kierunki (na przykład do Stanów Zjednoczonych czy Kanady), gdzie ceny biletów są niższe niż przed rokiem. O polskich pasażerów ostro walczy nie tylko LOT, ale przede wszystkim grupa Lufthansy, oprócz niemieckiej linii także Swiss i Austrian Airlines, oferujące loty dalekiego zasięgu z przesiadkami w łatwych do transferu portach – Wiedniu i Zurichu.