Aby rozładować korki na ulicach największych chińskich miast władze próbują ograniczyć liczbę samochodów. W Pekinie łatwiej jest wygrać w ruletkę niż zdobyć tablice w comiesięcznej loterii. Z kolei w Szanghaju trzeba wystartować w aukcji, a system ten powoduje, że koszt tablic może okazać się wyższy niż samochodu.
Kierowcy dysponujący odpowiednimi możliwościami znajdują sposoby obejścia restrykcji. Mają do dyspozycji całą branżę wyspecjalizowanych firm, które pomogą im zarejestrować pojazd w innym mieście, brokerów dysponujących nadliczbowymi tablicami, a w ostateczności mogą skorzystać z usług złodziei czy fałszerzy.
- W tak wielkim mieście nie możemy prowadzić biznesu bez samochodu - mówi pekiński importer owoców Jason Chi, tłumacząc dlaczego po dwóch latach nieudanych prób wygrania tablic na loterii zarejestrował swojego buicka excelle za 100 juanów (16 dolarów ) w Langfong, około godzinę drogi od stolicy. W prowincji Hebei.
Niejednolity system rejestracji aut w poszczególnych prowincjach powoduje, że istnieją liczne luki z których skorzystali już właściciele 1,5 miliona samochodów. Tyle aut w Pekinie, Szanghaju i Guangzhou zarejestrowanych jest w innych miastach, wynika z danych JSC Automotive Consulting. Problem ten będzie narastał, gdyż coraz więcej miast przymierza się do ograniczenia liczby prywatnych pojazdów, których jest zaledwie 1/14 tego co w Stanach Zjednoczonych.
- Politycy nie mogą zabić popytu na samochody - przekonuje Lin Huaibin, szanghajski analityk IHS Automotive. Do końca dekady roczna sprzedaż samochodów na tym największym rynku świata może osiągnąć 30 milionów rocznie wobec 20 mln sztuk w tym roku, szacuje Chińskie Stowarzyszenie Producentów Aut.