Kryzys na rynku nieruchomości szerokim łukiem omija rolnictwo. Za hektar ziemi rolnej kupowanej od osób prywatnych trzeba było zapłacić w drugim kwartale tego roku średnio 26 tys. zł. To o 27 proc. więcej niż rok wcześniej. Ziemia sprzedana przez Agencję Nieruchomości Rolnych zdrożała w tym czasie o 15 proc. do 21,3 tys. zł. Eksperci nie mają wątpliwości, że trend wzrostowy utrzyma się w najbliższych latach.
Głód ziemi
Wzrostowi cen ziemi rolnej towarzyszy rosnący popyt, przy mocno ograniczonej podaży gruntów. W najbliższych latach trend ten się jeszcze nasili. – Polskie gospodarstwa będą się konsolidowały. Zakończył się okres ich modernizacji i jedyną drogą dla wzrostu przychodów w rolnictwie jest zwiększanie areału – uważa Dariusz Maciński, prezes Agrim, spółki zarządzającej portfelem Polskich Nieruchomości Rolnych FIZ.
Dodatkowo od maja 2016 roku polski rynek gruntów rolnych będzie dostępny także dla inwestorów z innych krajów Unii Europejskiej. Wchodząc do UE, Polska zastrzegła sobie 12-letni okres przejściowy na uwolnienie rynku ziemi. Po tym terminie dostęp do polskich nieruchomości rolnych będzie na tle innych państw Europy Zachodniej relatywnie prosty, co już wpływa na zwiększenie zainteresowania gruntami. – Rolnicy z innych krajów UE są zainteresowani zakupem gruntów w Polsce – ocenia Dariusz Maciński.
Wzrost cen gruntów rolnych podsyca wspólna polityka rolna. Gwarantuje ona dopłaty bezpośrednie wypłacane co roku do każdego hektara, w Polsce jest to średnio 210 euro. Dodatkowo rolnicy mają ułatwiony dostęp do finansowania inwestycji. W latach 2013–2020 Polska otrzyma 28,6 mld euro dla rolnictwa, z czego niemal 19 mld euro to pieniądze na dopłaty bezpośrednie do ziemi.
Zalety inwestycji w grunty rolne dostrzegają inwestorzy finansowi. W ciągu 18 miesięcy od uruchomienia funduszu WI Inwestycje Rolne FIZ wycena jego certyfikatów wzrosła o 18 proc. – Wysoka stopa zwrotu jest możliwa wyłącznie przy odpowiednio spenetrowanym rynku, wyszukiwaniu gruntów oferowanych po atrakcyjnych cenach, z reguły niższych od średniej rynkowej – uważa Piotr Sawala z zarządu W Investments.