Chcąc opanować grożące szkody gubernator stanu Waszyngton Jay Inslee przyznał, że mechanicy mają uzasadnione niepokoje związane z proponowanym układem zbiorowym, ale ostrzegł przed poważnymi konsekwencjami odrzucenia go. — Jeśli nie dojdzie do zatwierdzenia tego układu, to 49 gubernatorów będzie starać się o względy Boeinga — oświadczył na konferencji prasowej. — Jeśli nie posuniemy się do przodu, ryzykujemy utratę tych miejsc pracy — dodał. Inslee nie rozmawiał z kierownictwem Boeinga o planie wsparcia, gdyby związek zawodowy nie zaakceptował układu zbiorowego.
Kilka dni wcześniej gubernator przedstawił śmiały plan mający zapewnić produkcję bardzo atrakcyjnego B777X: przyjęcie nowego układu zbiorowego zamrażającego koszty pracownicze Boeinga plus pakiet korzystnych zachęt podatkowych i inne inwestycje, które razem uczynią z regionu Seattle atrakcyjne miejsce dla tego samolotu. Jego produkcja zapewni kilka tysięcy miejsc pracy w regionie Seattle, który konkuruje z południowymi stanami, gdzie nie ma związków zawodowych i płace są niższe.
Wydawało się, że Boeing nie ma mechanizmów nacisku na władze stanu, bo produkowanie nowego samolotu na istniejącej linii montażowej, gdzie powstaje B777, będzie tańsze i mniej ryzykowne od budowania nowej linii gdzie indziej. Szefowie związku IAM byli obecni na konferencji gubernatora, gdy ogłaszał swój plan, poparli nawet takie rozwiązanie.
Boeing i IAM wynegocjowali wstępny układ zbiorowy w poufnych rozmowach prowadzonych na zasadzie wyłączności. Układ przewiduje niższe świadczenia pracodawcy na ochronę zdrowia i nowy plan przechodzenia na emeryturę; odrębny projekt z władzami stanu przewidywała ulgi podatkowe i inne zachęty.
Dwa dni później na burzliwym zebraniu ponad 500 związkowców przewodniczący IAM Tom Wroblewski podarł proponowaną umowę zbiorową uznając ją za „kawał śmiecia". Kilka godzin później Boeing oświadczył, że jest gotów szukać innej lokalizacji.