Reklama

Centrum dla każdego – byle było blisko domu

Deweloperzy znów próbują swoich sił i za główny cel ekspansji obrali miasta z mniej niż 100 tys. mieszkańców. Na razie wydaje się, że z sukcesem.

Publikacja: 05.04.2014 08:44

Na koniec 2013 roku w Polsce na 1000 mieszkańców przypadało średnio 256 mkw. powierzchni centrów han

Na koniec 2013 roku w Polsce na 1000 mieszkańców przypadało średnio 256 mkw. powierzchni centrów handlowych

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Przy okazji publikowania raportów o aktywności deweloperów na rynku powierzchni handlowych regularnie można usłyszeć, że centrów jest w Polsce zdecydowanie za dużo. Zresztą od dawna wiadomo, że to samo zło – niszczą polski handel tradycyjny i generalnie są całkiem niepotrzebne. Niszczą tkankę miejską, wypaczają relacje rodzinne – ludzie zamiast iść na spacer czy do kościoła, włóczą się bez celu po sklepach.

Nowy boom

Z roku na rok galerii buduje się jednak coraz więcej. Jak podaje Polska Rada Centrów Handlowych (PRCH), na koniec 2013 r. w Polsce działało ich już 416, o łącznej powierzchni najmu ponad 9,84 mln mkw.

– W 2013 r. powstały 23 nowe – mówi Radosław Knap, wicedyrektor generalny w PRCH. – W 2014 r. w budowie jest ok. 40 kolejnych, co odpowiada dotychczasowemu poziomowi wzrostu rynku – dodaje.

Jednak zmiany na rynku już widać. – Ponad 40 proc. budowanych i planowanych do otwarcia w 2014 roku centrów handlowych przypada na miasta o populacji poniżej niż 100 tys. mieszkańców. Deweloperzy wracają do podboju  tych rynków. Chcą się na nich znaleźć jeszcze przed konkurencją – wskazuje Katarzyna Michnikowska, starszy analityk w dziale doradztwa i badań rynku Colliers International.

– W pierwszej fali boomu na małe i średnie miasta wiele projektów było przeskalowanych i niedostosowanych do realnych lokalnych warunków. To stąd przede wszystkim wynikały problemy. Obecnie deweloperzy są bardziej ostrożni i lepiej przygotowani – mówi Anna Staniszewska, dyrektor działu analiz rynkowych i doradztwa na Europę Środkowo-Wschodnią BNP Paribas Real Estate.

Reklama
Reklama

Colliers podaje, że na koniec 2013 r. w budowie było prawie 700 tys. mkw. powierzchni najmu w centrach, z czego tylko 16 proc. przypada na największe aglomeracje. Mniejsze miasta znów stają się areną walki o klientów, choć przed załamaniem się rynku w latach 2008–2009 wiele firm już się na nich sparzyło.

– Klient w aglomeracji kupuje inaczej, jest w stanie zapłacić więcej, eksperymentować z nowymi towarami. W mniejszych miastach nawet jeśli go na to stać, to i tak ciągle kupuje to samo – mówił wówczas rozgoryczony przedstawiciel jednej z sieci handlowych.

Aglomeracje jednak nie są z gumy i choć nowe centra są w nich budowane – rozbudowywane są też już te działające – to trzeba szukać nowych rynków, które jeszcze niedawno mogły być określone jako niedostatecznie perspektywiczne. Dziś największe centra budowane są w Lublinie (Atrium Felicity z 73 tys. mkw. najmu i Tarasy Zamkowe z 38 tys. mkw.), Olsztynie (Galeria Warmińska z 41,3 tys. mkw.), Kaliszu (Galeria Amber z 33,5 tys. mkw.), ale także Ostrołęce (Galeria Bursztynowa z 27 tys. mkw.) czy Siedlcach (Galeria S z 26 tys. mkw.). W czołówce są także obiekty ze Starogardu Gdańskiego czy Piły.

– To nie są wielkie obiekty – mają po kilka czy kilkanaście tysięcy metrów kwadratowych. Najemców udaje się pozyskać – nie są to tylko dyskonty i supermarkety. Zazwyczaj pojawiają się tam sklepy marek spółek LPP, CCC, Rossmann, czasami H&M. Zapotrzebowanie na takie powierzchnie zdecydowanie jest zależne od wysokości czynszów. To wynik kompromisu w negocjacjach z właścicielem – mówi Katarzyna Michnikowska.

Jest jeszcze miejsce

– Oprócz tego co roku wchodzą nowe sieci, nowe formaty, np. Dayli, Sports Direct, Celio, Armani Jeans itp. Również  w tym roku spodziewamy się kolejnych nowych marek na rynku polskim. Należy jednak pamiętać, że z reguły strategia rozwoju nowej sieci przewiduje pierwsze otwarcia w dużych miastach – dodaje Anna Staniszewska.

– W mniejszych miejscowościach często wystarczy budowa jednego obiektu, aby nastąpiło nasycenie powierzchnią handlową. Są jednak jeszcze miejsca, w których brakuje małych obiektów – mówi Aleksander Walczak, prezes Dekada Realty.

Reklama
Reklama

Firma w ciągu kilku najbliższych lat planuje zrealizować kilkanaście kolejnych inwestycji tego typu, funkcjonujących pod szyldem Dekada. Wśród nich znajdą się centra handlowe połączone z dworcami autobusowymi – m.in. w Brodnicy i Ciechanowie, oraz obiekty handlowe zlokalizowane w Malborku, Łowiczu i Nysie.

Z danych firmy JLL wynika, że na koniec 2013 r. wskaźnik nasycenia powierzchnią centrów handlowych w Polsce wyniósł średnio 256 mkw. na tysiąc mieszkańców. Jeśli jednak zostanie on rozbity na miasta różnej wielkości, to widać, gdzie budowało się i buduje najwięcej. W ośmiu największych aglomeracjach wskaźnik ten wynosi bowiem ponad dwukrotnie więcej – dokładnie 580.

Na koniec roku 2014 – w miastach mających 200–400 tys. mieszkańców – ma wynieść już 670, a w tych z populacją szacowaną na 100–200 tys. osób aż 827.

Za to w miejscowościach mniejszych niż 100 tys. mieszkańców widać największe rozbieżności – od 67 mkw. na tysiąc osób po astronomiczne 1617.

– Trzeba zauważyć,  że analizie poddano tylko rynki, na których istnieją bądź są w trakcie budowy nowoczesne formaty handlowe. Dlatego trudno je odnieść do wskaźników dla pozostałych kategorii miast – wyjaśnia Agnieszka Tarajko-Bąk, analityk z JLL.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora, p.mazurkiewicz@rp.pl

Biznes
Producenci napojów uciekają z systemu kaucyjnego
Biznes
Donald Trump traci cierpliwość. Nowe sankcje na Rosję na horyzoncie
Biznes
Gwarancje dla Ukrainy, AI ACT hamuje rozwój, zwrot Brukseli ws. aut spalinowych
Biznes
Polskie firmy chcą zamrożenia AI Act
Biznes
Nowe technologie nieodłączną częścią biznesu
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama