Przy okazji publikowania raportów o aktywności deweloperów na rynku powierzchni handlowych regularnie można usłyszeć, że centrów jest w Polsce zdecydowanie za dużo. Zresztą od dawna wiadomo, że to samo zło – niszczą polski handel tradycyjny i generalnie są całkiem niepotrzebne. Niszczą tkankę miejską, wypaczają relacje rodzinne – ludzie zamiast iść na spacer czy do kościoła, włóczą się bez celu po sklepach.
Nowy boom
Z roku na rok galerii buduje się jednak coraz więcej. Jak podaje Polska Rada Centrów Handlowych (PRCH), na koniec 2013 r. w Polsce działało ich już 416, o łącznej powierzchni najmu ponad 9,84 mln mkw.
– W 2013 r. powstały 23 nowe – mówi Radosław Knap, wicedyrektor generalny w PRCH. – W 2014 r. w budowie jest ok. 40 kolejnych, co odpowiada dotychczasowemu poziomowi wzrostu rynku – dodaje.
Jednak zmiany na rynku już widać. – Ponad 40 proc. budowanych i planowanych do otwarcia w 2014 roku centrów handlowych przypada na miasta o populacji poniżej niż 100 tys. mieszkańców. Deweloperzy wracają do podboju tych rynków. Chcą się na nich znaleźć jeszcze przed konkurencją – wskazuje Katarzyna Michnikowska, starszy analityk w dziale doradztwa i badań rynku Colliers International.
– W pierwszej fali boomu na małe i średnie miasta wiele projektów było przeskalowanych i niedostosowanych do realnych lokalnych warunków. To stąd przede wszystkim wynikały problemy. Obecnie deweloperzy są bardziej ostrożni i lepiej przygotowani – mówi Anna Staniszewska, dyrektor działu analiz rynkowych i doradztwa na Europę Środkowo-Wschodnią BNP Paribas Real Estate.