Jak i za czyje pieniądze sprostać wymogom Komisji Europejskiej i w ciągu sześciu lat sprawić, że wszyscy Polacy będą podpięci do szybkiej światłowodowej sieci internetowej?
Były minister cyfryzacji Michał Boni widział w roli inwestorów współfinansujących budowę sieci światłowodowych otwarte fundusze emerytalne. Hawe próbuje budować sieci światłowodowe do domów i biur na zlecenie telekomów. Chce wziąć na siebie część inwestycji, korzystając ze wsparcia założonego przez państwo funduszu – Polskie Inwestycje Rozwojowe (PIR).
Poseł PO Antoni Mężydło widziałby z kolei państwo w innej roli – właściciela NOI, czyli narodowego operatora infrastrukturalnego, którego podstawą byłaby m.in. odkupiona od Orange część sieci: pasywna. Jej wartość według posła to ok. 6 mld zł, zapłacone ratami. Państwo wykorzystałoby do modernizacji sieci środki unijne, a NOI świadczyłby usługi operatorom detalicznym. To model podobny do przyjętego przez Nową Zelandię, tyle że NOI nie wszedłby na giełdę.
Teraz Orange
Pomysł posła nie jest ostatni. Orange Polska wychodzi właśnie z kontr-inicjatywą, spinającą klamrą pomysły promowane przez Michała Boniego i Hawe.
Według informacji „Rz" na wtorkowym spotkaniu sygnatariuszy memorandum o współpracy na rzecz budowy sieci szerokopasmowych w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji Orange wysunął propozycję spółki specjalnego przeznaczenia (SPV), która miałaby inwestować m.in. tam, gdzie na mapie internetowej istnieją tzw. białe plamy. SPV wykorzystywałaby pieniądze unijne z kolejnej perspektywy 2015–2020.