Ma być więcej punktów dilerskich i więcej modeli. Markę mają pociągnąć najtańszy Ghibli i droższy — Quattroporte.
Ulubiona marka znanego amerykańskiego projektanta, Ralpha Laurena, do końca roku 2015 ma mieć już 500 stacji dilerskich, a Harald Wester, który odpowiada za markę Maserati tłumaczy, że podwojenie sieci sprzedaży jest niezbędne, jeśli koncern chce wykorzystać rosnącą popularność właśnie modeli Ghibli i Qauattroporte.
To Maserati także ma pociągnąć sprzedaż i wizerunek Fiata w Europie, zaś Sergio Marchionne, szef koncernu Fiat/Chrysler zakłada, że w 2018 roku uda się sprzedać 75 tys. tych aut. Czyli w średnim okresie Fiat stawia na prestiż Maserati, a nie na gwałtowne zwiększenie sprzedaży. Na razie marka pozostaje niszowa, nawet jak na rozmiary europejskiego rynku. W roku finansowym 2013/2014, który kończy się w czerwcu zakłada się sprzedaż 15,4 tys. aut. W 2012 było to 6,2 tys. Natomiast tylko w maju 2014 udało się sprzedać 3 tys., czyli prognozy na 2014/2015 nie są wzięte z sufitu. Na razie jednak trwają próby zwiększenia dziennej produkcji z 750 do 900.
Wester jest dobrej myśli. Uważa, że inwestycje, jakie już zostały dokonane i te, które są planowane uzasadniają optymistyczne prognozy.
Takiego zdania są również analitycy, którzy twierdzą, że marka ewoluuje w dobrym kierunku. Nie ukrywają jednak, że Maserati czeka długa droga, zanim rzeczywiście uda się jej podbić rynek. Mają być nowe modele, a Wester otrzymał zadanie potrojenia przychodów do 6 mld w roku 2018. Najtańszy, „wyjściowy"model Maserati — Ghibli kosztuje 66,9 tys. euro. W Polsce od 330 tys. złotych, a wyłącznym dystrybutorem w naszym kraju jest rodzina dilerska Chodzeniów, która oprócz tego sprzedaje także Toyoty i Lexusy. W ubiegłym roku sprzedali oni 17 Maserati, czyli ponad jedną czwartą wszystkich aut luksusowych, jakie znalazły właścicieli na naszym rynku. Przy tym średnia cena Maserati wyniosła 652 tys. złotych i wyraźnie Ghibli jeszcze nie zdążyło jej obniżyć.