Coraz więcej przedmiotów codziennego użytku działa online. Do sieci podłączamy komputery, tablety, telewizory czy konsole z grami, ale od niedawna także lodówki, piekarniki, pralki, klimatyzatory, systemy grzewcze czy oświetleniowe.
Analitycy nie mają wątpliwości, że internet rzeczy to dziś najbardziej perspektywiczna gałąź technologii. Komunikowanie się z naszym sprzętem to już nie science fiction. Choć rynek ten w Polsce dopiero raczkuje, jego wartość szacuje się na ponad 600 mln zł. Na świecie boom jest już widoczny. Suke Jawanda, ekspert firmy Bluetooth SIG, ocenia, że do 2018 r. rynek zwiększy się o 200 proc.
Jednym z kluczowych elementów internetu rzeczy jest tzw. smart home, czyli inteligentny dom. Projekt jest już wdrażany przez największe koncerny technologiczne. Zakłada, że smartfon pozwoli kontrolować wszystko w naszych mieszkaniach: od zamków po gniazdka.
Thomson właśnie zaprezentował centralny system automatyki domowej z szerokim wyborem akcesoriów podpinanych do systemu (tzw. plug and play). Za pomocą telefonu będzie można regulować natężenie i kolor światła w pokoju, włączyć czajnik z wodą lub ekspres do kawy, zasłonić żaluzje w salonie, uruchomić ogrzewanie. Wszystko to wykonamy, np. siedząc w samochodzie w drodze z pracy do domu i wydając komendy głosowe.
Z kolei Samsung postawił na usługi zapewniające zwiększenie bezpieczeństwa domu oraz bardziej efektywne zużycie energii. Za pomocą aplikacji można kontrolować alarm, kamery (a obraz z nich oglądać na ekranie telefonu) czy cyfrowe zamki w drzwiach (jeśli zamek zostanie otwarty podczas nieobecności domowników, na smarfton zostanie wysłane powiadomienie). Olaf Krynicki, rzecznik Samsunga, tłumaczy, że firma chce stworzyć otwarty ekosystem inteligentnego domu, wdrażając różne usługi i rozwiązania umieszczone w chmurze.