To w donieckim zagłębiu, czyli w samym sercu walk, znajdują się najbogatsze zasoby węgla naszego wschodniego sąsiada. Ukraina około jednej trzeciej energii pozyskuje z węgla i jak dotąd była jednym z jego najpotężniejszych producentów w Europie – w 2013 r. wydobyła 63,3 mln ton czarnego paliwa.

Jak oświadczył na początku stycznia tego roku wiceminister energetyki Jurij Zjukow, produkcja węgla na Ukrainie spadła o 35 proc., a na terenach okupowanych przez separatystów znajduje się aż 115 ze 150 krajowych kopalń węgla. Już wcześniej rząd zabezpieczył dostawy paliwa do krajowych elektrociepłowni poprzez umowy z Rosją i RPA. Tylko od września do grudnia Ukraina kupiła 2 mln ton węgla z tych krajów.

– Teraz trwają negocjacje w sprawie przyszłych dostaw węgla m.in. z Australii, Wietnamu i Kazachstanu – zapowiedział Zjukow.

Deficyt węgla na Ukrainie chciały wykorzystać polskie spółki wydobywcze, które borykają się z dużą nadpodażą tego surowca na rodzimym rynku. Szybko jednak się okazało, że Ukraina potrzebuje głównie węgla bardzo dobrej jakości – antracytu, którego w Polsce się nie wydobywa.

Nasze firmy nie są jednak bez szans. Polski surowiec może być spalany np. w niektórych mniejszych ciepłowniach zlokalizowanych na zachodzie Ukrainy. Drobne próbne dostawy surowca na Wschód zrealizował już Węglokoks.