Najpierw wolałbym sfinalizować rozmowy z polskim rządem. Ale chciałbym podkreślić, że nasze zaangażowanie w polski przemysł wykracza poza Caracale. Inwestujemy w produkcję elementów dynamicznych – głównych przekładni i wirników do naszych śmigłowców. A miejsca pracy, które oferujemy, są bardzo atrakcyjne między innymi dlatego, że dotyczą wartościowych specjalizacji. W niektórych obszarach brak nam kompetencji, stąd postrzegamy Polskę jako szansę. Z Politechniką Łódzką stworzyliśmy już X3, który jest najszybszym helikopterem na świecie.
Wasi pracownicy we Francji chcieliby jednak, żeby Caracale były w całości wytwarzane właśnie tam.
Mamy za sobą długą historię rozwoju. Poza tym jesteśmy nie francuską, ale europejską firmą z korzeniami w Niemczech, Hiszpanii i Francji, cieszącą się pełnym poparciem tych rządów. Dla naszych pracowników jest zatem jasne, że przy kontraktach eksportowych w dużej części produkcji uczestniczy kraj zamawiający. Kontrakt idealnie zrealizowany to taki, w którym wygrywają obydwie strony. Stworzenie takiej sytuacji, że to, co jest dobre dla kraju-partnera, jest również korzystne dla współpracującej firmy. Lepiej we Francji realizować małą część kontraktu eksportowego niż nie robić niczego, to jest fragment DNA naszej firmy. Nikt w Airbusie przeciwko temu nie protestuje.
W Polsce pojawiają opinie się, że Caracal nie spełniał wymogów przetargu.
Kiedy coś tracisz, często zaczynasz atakować. Ale my jesteśmy w komfortowej sytuacji. Caracal jest jedną z najlepszych i najbardziej nowoczesnych maszyn na świecie. Sprawdził się podczas operacji wojennych. Nasi odbiorcy, którzy używają caracali, są z nich bardzo zadowoleni i o tym mówią. W Afganistanie wielu wojskowych było pod wrażeniem ich możliwości. A ataki na nas nie są oparte na faktach, nie są dobrze udokumentowane. Polski MON miał możliwość pełnego sprawdzenia parametrów technicznych naszego produktu. Zastrzeżeń nie było. Zarzuty nie mają uzasadnienia.
Co się będzie działo, jeżeli jednak utracicie polski kontrakt?