Co najmniej kilka podmiotów prywatnych mówi podobnie: dajcie nam kontrakt, my zbudujemy fabrykę amunicji. Nie ma pan wrażenia, że państwo musi się w takim wypadku wykazać dużym, być może zbyt dużym, zaufaniem do inwestora prywatnego?
Oczywiście, zamówienie muszą wykonać podmioty sprawdzone i mające duże doświadczenia na rynku zbrojeniowym, ale podstawowym kryterium jest odpowiedni potencjał ekonomiczny i organizacyjny tych podmiotów. PA przeszła test prywatnego inwestora, który określa wiarygodność tego podmiotu w przypadku współpracy z instytucjami finansującymi. To trudny test i nie każdy go przechodzi. Prywatni udziałowcy Polskiej Amunicji, czyli Grupa WB i Ponar Wadowice, taki potencjał posiadają. Ale proszę pamiętać, że PFR – podmiot w 100 proc. państwowy – inwestując środki w Grupę WB, obdarzył nas zaufaniem po dokonaniu dogłębnych analiz. Czas udowodnił słuszność tej decyzji i teraz Skarb Państwa pośrednio z tego tytułu czerpie duże zyski. MON i wielu naszych klientów związanych ze Skarbem Państwa obdarza nas zaufaniem na co dzień – zlecając nam zadania istotne dla bezpieczeństwa państwa.
O tym, że potrzebujemy amunicji, wiadomo co najmniej od dwóch lat, od wybuchu wojny. Tymczasem nie zrobiliśmy zbyt wiele, by te zdolności zbudować. Państwo zawiodło?
Zagadnienie amunicji jest bardzo szerokie. Te dwie perły w koronie to amunicja rakietowa, która jest bardzo złożona konstrukcyjnie, i amunicja artyleryjska 155 mm. Trzecia, bardzo istotna, jest amunicja czołgowa 120 mm. Do tego dochodzi mnóstwo innych kalibrów, ale stworzenie zdolności do ich produkcji wymaga znacznie mniejszych nakładów inwestycyjnych. Choć technologie ich wytwarzania wcale nie są proste. I państwo polskie musi zabezpieczyć amunicję we wszystkich obszarach, poczynając od małokalibrowej, przez wielkokalibrową czołgową i artyleryjską, aż po tę rakietową. Myślę, że zakupy resortu obrony będą kontynuowane. Oczywiście, istotne jest tempo, w jakim to się będzie odbywać.
Słynny już program Narodowa Rezerwa Amunicyjna ma dwie nogi: zakup amunicji i tworzenie zdolności do jej produkcji. Nie sądzi pan, że polskie rządy – i ten poprzedni, i ten obecny – za mało robią w tym obszarze?
Nie, nie sądzę. Polskie rządy i MON dokonują ogromnego wysiłku, aby zabezpieczyć odpowiednie ilości amunicji.
No to gdzie te zdolności?
Zdolności do produkcji nie buduje się w ciągu miesiąca czy dwóch, na to potrzeba lat. Jeśli pojawią się wieloletnie programy zakupowe, które gwarantują inwestorom przychody, to ci inwestorzy będą wykładali środki i wspólnie z państwem inwestowali. My, jako udziałowcy Polskiej Amunicji, nie oczekujemy dotacji, ale zamówienia – by z własnych środków i tych pożyczonych móc zbudować fabrykę. My nie oczekujemy pieniędzy od państwa. Oczekujemy zamówień, by móc zbudować zdolności i dostarczać określony produkt. Tak się dzieje także z innymi produktami Grupy WB. Jeśli państwo potrzebuje np. więcej bezzałogowców, to my za własne środki zwiększamy nasze zdolności do ich produkcji.
Skoro niczego nie oczekujecie, to do czego wam była potrzebna ARP?
Mamy ogromy szacunek dla ARP, uważamy że jest to instytucja, której zadaniem jest odgrywanie ogromnej roli w wspieraniu rozwoju przemysłu tak państwowego, jak i prywatnego. W przyszłości widzimy ogromne możliwości współpracy z ARP jako Grupa WB, ale w projekcie PA nasze drogi się rozeszły i jest to moim zdaniem najlepsze rozwiązanie dla obu stron.
Mówił pan o bezzałogowcach. Na wojnie w Ukrainie obrońcy używają m.in. waszych produktów FlyEye i Warmate. Tak masowe używanie bezzałogowców przez obie strony to pewien przełom na polu walki. Wy na bieżąco rozmawiacie z żołnierzami: jakie są pana główne wnioski z wojny w tym obszarze?
Zgadzam się z panem, że to jest przełom. Na pewno jesteśmy firmą, która ma w tym obszarze olbrzymie doświadczenie i jesteśmy w stanie dostarczyć resortowi obrony produkty, które będą budować dominację w tej przestrzeni.