Decyzje władz Polski o wsparciu Ukrainy dostawami broni już w pierwszych kwartałach wojny ogołociły część naszych jednostek z podstawowej broni: kilkuset czołgów, haubic, bardziej potrzebnych nad Dnieprem rakietowych wyrzutni i setek tysięcy sztuk amunicji.
Nic dziwnego, że konieczność odbudowy zapasów sprzętu i tzw. środków walki w bazach i magazynach rezerw Sił Zbrojnych RP postawiła w tryb alarmowy przemysł zbrojeniowy i całą gospodarkę. Z dnia na dzień musiały znaleźć się pieniądze na wojskowe zamówienia, zwłaszcza dla sfinansowania importu potrzebnego, lecz nieprodukowanego w kraju uzbrojenia. Oznaczało to nie tylko radykalną zmianę priorytetów w wydatkach obronnych Rzeczypospolitej Polskiej, ale także bezprecedensowy wysiłek budżetu.