Prawie dwa miesiące temu doszło do ataku hakerskiego na sieć laboratoriów Alab. 17 listopada hakerzy rozpoczęli umieszczanie w darknecie skopiowanych danych pacjentów. Skala ataku jest potężna. Już pod koniec listopada do sieci trafiły wyniki badań kilkudziesięciu tysięcy Polaków. Alab szacuje, że w najgorszym scenariuszu upublicznieniem danych osobowych i wyników badań laboratoryjnych zagrożonych jest nawet 200 tys. pacjentów. Już od początku zarząd jasno zadeklarował, że firma nie zamierza płacić przestępcom. Czy w tej kwestii coś się zmieniło?
- Podtrzymujemy deklarację niepłacenia okupu - mówi „Rzeczpospolitej” Seweryn Dmowski, doradca zarządu ds. komunikacji z Alabu.
Nie ma pozwów od pacjentów
Eksperci od IT donoszą, że w sieci darknetowej systematycznie publikowane są kolejne informacje dotyczące pacjentów, zawierające cenne dane m.in. numery pesel.
Czytaj więcej
Gogle VR pomogą osobom zmagającym się ze stresem, bezsennością oraz stanami lękowymi. Opracowana...
- Według naszej najlepszej wiedzy, przestępcy udostępnili w sieci zidentyfikowane przez nas w grudniu 2023 r. dane. Obecnie incydentalnie zmienia się tylko formuła ich publikacji. Monitorujemy darknet, obejmujemy obowiązkiem informacyjnym oraz ofertą darmowego 6-miesięcznego alertu BIK wszystkie osoby, których dane zostały upublicznione w sieci - informuje Dmowski. Dodaje, że Alab współpracuje z właściwymi organami oraz instytucjami państwowymi. Złożył też zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa do Centralnego Biura Zwalczania Cyberprzestępczości i wdrożył dodatkowe zabezpieczenia. Szczegółów nie ujawnia.