Sytuacja w Poczcie Polskiej (PP) jest niewesoła. Straty firmy na samej tzw. usłudze powszechnej w latach 2021–2022 mają wynosić ponad 0,8 mld zł – ujawniła spółka w sprawozdaniu do Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Co więcej, jak się nieoficjalnie mówi w PP, tegoroczne wyniki będą sporo gorsze niż rok temu, gdy operator wygenerował prawie 5,7 mln zł straty, a koszty operacyjne skoczyły o 10 proc. Do tego teraz w oczy zarządowi zagląda widmo strajku. A wkrótce zajrzeć może też prokurator. Związkowcy szykują bowiem zawiadomienie o utrudnianiu przez pracodawcę prowadzenia działalności związkowej – ustaliła „Rzeczpospolita”.
Oczekiwanie na pieniądze z budżetu
Pocztowcy domagają się pilnych podwyżek. Ale operatora nie stać na liczone w setkach milionów złotych wydatki na zwiększenie wynagrodzenia, tym bardziej że i tak od nowego roku wzrośnie pensja minimalna, co uderzy w budżet spółki. Zarząd odmówił więc siedmiu organizacjom związkowym, tworzącym „Porozumienie 18-10-2021”, wzięcia udziału w planowanych na poniedziałek rokowaniach ostatniej szansy. Na środę (11 października) „Porozumienie” zapowiedziało bowiem strajk ostrzegawczy.
Zamiast negocjacji władze PP zaapelowały o zawieszenie sporu do połowy grudnia br. Firma nie ukrywa, że czeka, aż rząd pokryje straty, jakie moloch wygenerował, pełniąc rolę tzw. operatora wyznaczonego. Jeśli Komisja Europejska notyfikuje taką pomoc, do Poczty z budżetu państwa trafi 191 mln zł za rok 2021 oraz 593 mln za rok 2022. Na razie jednak Bruksela nie dała zielonego światła na rekompensatę straty netto na usługach powszechnych.
Czytaj więcej
Państwowa spółka desperacko szuka pieniędzy – zastawiła warszawską sortownię, a wkrótce może wziąć kredyty pod kolejne strategiczne obiekty. Operator pozbywa się też atrakcyjnych nieruchomości.