Firma audytorska EY przeprowadzała w latach 2016 – 2018 kontrole w firmie Wirecard i sporządzała jej roczne raporty, której działalność zakończyła się bankructwem i w Niemczech skandalem.

Firma świadcząca usługi płatnicze uważana była za niemiecką odpowiedź na Google, Apple i Facebooka. W 2018 roku Wirecard awansował nawet do niemieckiego indeksu giełdowego DAX, spychając Commerzbank z pierwszej ligi spółek giełdowych. Firma z siedzibą Aschheim była wówczas więcej warta na giełdzie niż Deutsche Bank czy Lufthansa. Jednak dzięki ustaleniom dziennikarza „Financial Timesa” Dana McCruma okazało się, że audytorzy i organy nadzoru finansowego przez wiele lat byli zwodzeni przez Wirecard, który otrzymał nawet licencję bankową.

Czytaj więcej

Audytorów znów czekają zmiany

W pierwszej chwili niemieckie władze wzięły pod lupę dziennikarza „FT” a nie firmę, a nadzór giełdowy (BaFin) zabronił transakcji spekulacyjnych akcjami Wirecard, dzięki którym inwestorzy korzystali na spadających kursach. BaFin uznał, że artykuły i spadający kurs akcji Wirecard to ukartowany manewr. Kiedy zdecydowano się na przygotowanie nowej ekspertyzy, której biegli rewidenci stwierdzili, iż prawie 2 miliardy euro na azjatyckich kontach powierniczych w ogóle nie istnieją. Kurs akcji spółki spadł gwałtownie z ponad 100 euro za akcję do nieco ponad 1 euro. Tysiące inwestorów straciło pieniądze. We wrześniu 2020 roku ogłoszono niewypłacalność Wirecard. Firma jest winna wierzycielom w sumie 4 mld dolarów – informuje Reuters.

APAS poinformował w oświadczeniu, że nałożył sankcje na firmę audytorską a także pięciu konkretnych audytorów, nie wymieniając ich z nazwiska. APAS stwierdził naruszenie obowiązków przez audytora w związku ze skandalem. Zakaz zabrania biegłemu rewidentowi udziału w przetargach na audyty niektórych spółek przez dwa lata. Chodzi o wszystkie spółki giełdowe, a także większość spółek sektora finansowego, na którą składają się banki i firmy ubezpieczeniowe.