Zapowiedzi opuszczenia Polski przez 47 proc. firm zbadanych przez fundację to syrena alarmowa, że coś jednak poszło nie tak. I młodzi przedsiębiorcy wskazują co. Winą obarczają nie tylko czynniki zewnętrzne (wojna, spowolnienie gospodarcze, pandemia), ale również, a nawet przede wszystkim, działania rządu. Ich zdaniem kluczowa bariera rozwoju biznesu nad Wisłą to zbytnie skomplikowanie przepisów oraz brak stabilności prawnej i podatkowej, a także biurokracja. Blisko dwie trzecie pytanych oceniły, że zmiany wprowadzone w ramach Polskiego Ładu destabilizują ich biznes. Kolejne 28 proc. wskazuje, że nowe regulacje wymusiły na nich zmianę formy zatrudniania, a 13 proc., że ściąganie talentów zza granicy stało się dla nich trudniejsze. Do tego, w obliczu ostatnich kryzysów (gospodarczych i geopolitycznych) blisko połowa polskich firm, ankietowanych przez Startup Poland, podkreśliła, iż koszty prowadzenia ich działalności wzrosły w sposób znaczący. To podcięło im skrzydła – spółki przerzucają koszty na klientów (tak zrobiło 37 proc. start-upów) albo tną wydatki – w pierwszej kolejności na marketing i reklamę (28 proc.). Niemal co piąty badany start-up był z tego powodu już zmuszony do przeprowadzenia zwolnień. A to dopiero początek – analitycy prognozują falę bankructw w tej branży.
Czas bankructw i spadków wycen
– Rok 2023 będzie prawdopodobnie czasem prawdy dla wielu start-upów. Spodziewam się dużej liczby bankructw i dalszego „urynkowienia” wycen. Mniejsza konkurencja oznaczać będzie bowiem niższe wyceny na etapie seedowym (tzw. zalążkowym – red.) – podkreśla Borys Musielak, prezes funduszu SMOK.
W podobnym tonie wypowiada się Marcel Animucki, investment manager w bValue Fund. Jak tłumaczy, br. przyniósł ogromne zmiany w środowisku start-upów i funduszy VC, a stopniowo rosnąca inflacja – tłumiąca wzrost gospodarczy – znacząco ochłodziła, a w ostatnim czasie zupełnie zmroziła rynki finansowe. – Obserwowane na giełdzie spadki wycen spółek technologicznych nie pozostały bez wpływu na finansowanie start-upów. Obecnie pozyskanie finansowania na etapie rundy A i później jest znacznie trudniejsze, spodziewamy się, że niedługo będzie to też zauważalne na etapie seed – dodaje Animucki.
Magdalena Przelaskowska z Google for Startups przyznaje, iż najbardziej narażone na ryzyko są start-upy w początkowej fazie rozwoju. – Przedsiębiorcom, którzy działają tylko na rodzimym rynku, trudniej jest pozyskać finansowanie. Ponadto może wystąpić trend spadkowy w inwestycjach VC. Szybko rosnące koszty kapitału mogą wpłynąć na obniżenie wycen, a start-upy będą musiały wykazać rentowność w krótszym czasie – wylicza Przelaskowska.
Porzucenie polskiego rynku i wyjazd za granicę wcale nie będą ratunkiem. W zachodnioeuropejskich i amerykańskim ekosystemie innowacyjnych firm kryzys bowiem mocno się rozszalał. Od stycznia europejskie start-upy zwolniły już ponad 14 tys. pracowników. Takiego pesymizmu w branży nie było od lat – z analiz Atomico wynika, że aż 23 proc. przedstawicieli europejskiego ekosystemu start-upowego sądzi, że przyszłość nie maluje się w różowych kolorach (rok temu odsetek ten sięgał ok. 5 proc.). Przeniesienie start-upu z naszego kraju może się więc okazać swoistą ucieczką z deszczu pod rynnę.