Gdy zapytać przedstawicieli biznesu o opinię o nowym podatku od nadzwyczajnych zysków w 2022 r., który miałby dotyczyć nie tylko państwowych spółek z branży energetycznych, wybory pojawiają się w co drugiej rozmowie. Znamienne także, że prywatne firmy raczej nie chcą tego pomysłu oficjalnie komentować, wypowiadają się za to chętnie zrzeszenia przedsiębiorców.
Podatek z założenia miał dotyczyć spółek energetycznych i banków, które mogą notować ogromne skoki zysków dzięki drogim surowcom energetycznym oraz rekordowo wysokim stopom procentowym. Ale jednak według informacji „Rzeczpospolitej” – może on rozlać się na wszystkie duże firmy, tj. zatrudniające ponad 250 osób.
Czytaj więcej
Z dokumentów, do których dotarli dziennikarze „Rz” wynika, że 50 proc. podatek ma objąć nie tylko spółki Skarbu Państwa, nie tylko spółki energetyczne i banki, ale po prostu wszystkie firmy – włącznie z prywatnymi – zatrudniające powyżej 250 osób. Rząd PiS chce w ten sposób ściągnąć z biznesu 13,5 mld złotych i dzięki tym środkom sfinansować wypłatę rekompensat za wysokie ceny energii dla samorządów i odbiorców chronionych
I tu właśnie zaczynają się gorzkie refleksje ekspertów, którzy przyznają, że sam pomysł nie jest zły i ma rację bytu w ciężkich czasach, to nawet kwestia dyskutowana na forum UE, a część krajów już je wdraża w życie. – Powstają jednak dwa zasadnicze pytania – kogo mają dotyczyć te podatki, których firm, i na co mają pójść te pieniądze – mówi Łukasz Bernatowicz, prezes ZP BCC, wiceprzewodniczący RDS. Zauważa, ze podatkiem powinny zostać obciążone firmy, które osiągnęły nadzwyczajne zyski dzięki zaangażowaniu w sektor energetyczny, produkcję, przemysł i sprzedaż energii. - Te firmy powinny oddać część pieniędzy do budżetu, ale nie firmy, które działają w zupełnie innych branżach, płacą podatki, walczą z inflacją i słabą złotówką i mimo to osiągają sukces, niepowiązany z zyskami branży energetycznej i mimo to są karane – mówi szef BCC. - Druga kwestia to, na co rząd te pieniądze przeznaczy. Jeśli na wsparcie firm z problemami z powodu wysokich cen energii, transformację energetyczną – to w porządku. Ale jeśli mają pójść na kolejne transfery socjalne w roku przedwyborczym i przyczynić się do jeszcze większej inflacji – to na to zgody nie ma – mówi Bernatowicz.
Nieoficjalnie inna spora izba gospodarcza stwierdza, że trudno komentować doniesienia na temat ustawy, bez poznania jej szczegółów. Minister Soboń zapowiedział więcej konkretów w tym tygodniu i wygląda na to, że będzie to podatek równoległy do CIT, ale o nieznanej jeszcze skali. Eksperci czekają na szczegóły, czy to będą tylko firmy energetyczne, czy też biznes prywatny, pojawiają się opinie, że może i banki. - Ten projekt jest na komitecie stałym RM, w środę jest kolejne posiedzenie rządu, więc spodziewamy się że w środę będzie decyzja. Wtedy się odniesiemy, na razie to jedynie pomysły, którego szczegółów nie znamy – mówią nieoficjalnie przedstawiciele dużej izby gospodarczej.